Szlak rowerowy Alpe-Adria w Karyntii

You are here

Szlak Alpe-Adria, czyli rowerem przez Alpy nad Morze Adriatyckie

Na skróty: mapa / w pobliżu (6) / zdjęcia (397) / popularne (6) / komentarze (25)

Jedno z pierwszych miejsc w rankingach najpiękniejszych i najpopularniejszych szlaków rowerowych w Europie zajmuje szlak rowerowy Alpe-Adria. Austriacy nazywają go Alpe-Adria Radweg, Włosi - Ciclovia Alpe-Adria. Jedni i drudzy podkreślają to, co najważniejsze - transalpejski przebieg trasy, prowadzący z północy Alp w Austrii nad Adriatyk we Włoszech. Tym, co dodatkowo wyróżnia Alpe-Adria spośród innych szlaków rowerowych w Europie, jest atrakcyjny, około 60-kilometrowy odcinek wykorzystujący nieużywaną infrastrukturę kolejową w Alpach. To kilkadziesiąt kilometrów dróg rowerowych w śladzie zlikwidowanej linii kolejowej, kilkanaście tuneli, którymi obecnie poruszają się tylko rowerzyści, a także efektowne stare mosty i dworce kolejowe, którym turystyka rowerowa dała nowe życie.

Obserwuj Znajkraj na Facebooku i Instagramie :-)

Nasi Partnerzy

Szlaki rowerowe w Brandenburgii
Rowery turystyczne
Bird.pl. Wędrowne wczasy rowerowe
Wędrowne wczasy rowerowe

Trasa wycieczki na mapie

Trasa: Salzburg - Bischofshofen - Bad Gastein - Spittal an der Drau - Villach - Tarvisio - Udine - Gemona del Friuli - Grado
Ślad GPS (plik GPX): Binary Data www.znajkraj.pl-alpe-adria-2022.gpx (266.9 KB).
Szlak rowerowy Alpe-Adria - spis treści
  1. Jeden z najpopularniejszych szlaków rowerowych
  2. Prawie 500 kilometrów na 7 dni jazdy
  3. Salzburg na więcej niż jedno popołudnie
  4. Ponad sto kilometrów przez Alpy Berchtesgadeńskie
  5. Cicha noc, święta noc spod Salzburga
  6. Najstarszy browar w okolicach Salzburga
  7. Wąż Eskulapa pod wodospadem koło Golling
  8. Świat lodowych gigantów w Werfen
  9. Powieść Alistaira MacLeana na zamku Hohenwerfen
  10. Wspomnienie o EuroVelo 14 nad Anizą
  11. Miejsce triumfów polskich skoczków narciarskich
  12. Pieszo-rowerowym traktem przez dolinę Gastein
  13. Wyjątkowo łatwa trasa rowerowa przez Alpy
  14. Bardzo wymagający podjazd do Bad Gastein
  15. W rowerowym wagonie przez tunel pod Alpami
  16. Kolejny nasz rok w Karyntii
  17. Jeszcze jedno słoneczne popołudnie w Villach
  18. Ciągle zachwycająca rowerowa Karyntia
  19. Sympatyczne Czeszki na granicy Austrii i Włoch
  20. Piękny widok na Alpy Julijskie
  21. Dawna linia kolejowa z Tarvisio do Udine
  22. Kilkanaście dawnych kolejowych mostów i...
  23. ... kilkanaście starych tuneli na szlaku Alpe-Adria
  24. Z sakwami Extrawheel po rowerowej Europie
  25. Kawiarnia w starym dworcu w Chiusaforte
  26. Opuszczone osady w Alpach Karnickich
  27. Fella i Tagliamento przykładami rzek roztokowych
  28. Najpiękniejsze miasteczko w całych Włoszech
  29. Owoce adriatyckiego morza na naszych talerzach
  30. Święty patron podróżników z Gemony del Friuli
  31. Gemona del Friuli przed i po trzęsieniu ziemi
  32. Szlak Alpe-Adria po opuszczeniu Alp
  33. Zdecydowanie zbyt mało czasu na Udine
  34. Najlepsze chwile przy stole na Alpe-Adria
  35. Rowerowe udogodnienia na szlaku Alpe-Adria
  36. Wenecka twierdza jak dziewięciokątny płatek śniegu
  37. Akwileja na liście światowego dziedzictwa UNESCO
  38. Mozaiki z IV wieku w bazylice w Akwilei
  39. Po pięciokilometrowej grobli do celu podróży
  40. Kilkanaście wieków historii Grado
  41. Autobus dla rowerzystów z Grado do Salzburga
  42. Alpe-Adria w ofercie rowerowego biura podróży
  43. Gdzie spać na trasie rowerowej Alpe-Adria
  44. Pensjonaty i hotele przyjazne rowerzystom
  45. Turystyka rowerowa we wspaniałym wydaniu
  46. Pierwsze miejsce wśród szlaków rowerowych Europy
Szlak rowerowy Alpe-Adria w Karyntii
Szlak rowerowy Alpe-Adria w Karyntii

Jeden z najpopularniejszych szlaków rowerowych

Alpe-Adria to jeden z kilku, może kilkunastu turystycznych szlaków rowerowych w Europie, które cieszą się najlepszą reputacją wśród rowerowych turystów. Ta atrakcyjna, transalpejska trasa rowerowa ma oficjalną długość 415 kilometrów, biegnie przez dwa państwa i trzy alpejskie regiony: w Austrii przez Ziemię Salzburską i Karyntię oraz Friuli-Wenecję Julijską we Włoszech. Alpe-Adria startuje ze średniowiecznego starego miasta w Salzburgu, prowadzi między innymi przez znane z zimowych konkursów skoków narciarskich Bischofshofen, zagląda do wiszącego na skałach Bad Gastein, przechodzi tunelem pod Wysokimi Taurami - najwyższym pasmem Alp austriackich, a potem przez malowniczą Karyntię dociera do dobrze nam znanego Villach, gdzie krzyżują się popularne szlaki rowerowe Austrii. Wkrótce potem przekracza austriacko-włoską granicę i skrajem Alp Julijskich, po pokolejowych drogach rowerowych i w coraz bardziej śródziemnomorskiej atmosferze, przez Gemonę del Friuli i Udine biegnie aż do Grado, nad ciepłe wody Adriatyku.

Nasza rowerowa ekipa z Adriatykiem w tle
Nasza rowerowa ekipa z Adriatykiem w tle

Tym, co wpływa na dużą popularność szlaku Alpe-Adria, są komfort i bezpieczeństwo rowerowej podróży, które zapewniają długie fragmenty trasy pokonywane po drogach z dala od ruchu samochodowego. Należy do nich jedna z najlepszych dróg rowerowych w Europie, którą poprowadzono po fragmentach starej linii kolejowej z Tarvisio do Udine. Ogromne znaczenie ma także zróżnicowanie geograficzne trasy - początek trasy to typowe krajobrazy Alp Wschodnich, potem przecinamy uroczą Karyntię, a kończymy w śródziemnomorskich klimatach i temperaturze Adriatyku. Różny jest też poziom wysiłku w poszczególne dni - bez względu na kierunek pokonywania trasy, jazda zaczyna się od około 2 dni łagodnych podjazdów, później następuje przyjemny zjazd do kotliny wokół Villach, następnie ponowny podjazd i na koniec znów około 2 dni na łagodnie opadającej do celu trasie. Wszystko to uzupełniają różnego rodzaju interesujące miejsca po drodze, dwie bardzo inne kuchnie Austrii i Włoch, a w końcu przyjazna rowerzystom infrastruktura turystyczna, w tym noclegowa. Naprawdę, wymarzone warunki na rowerowe wakacje.

Trasa rowerowa Alpe-Adria w Austrii
Trasa rowerowa Alpe-Adria w Austrii

Prawie 500 kilometrów na 7 dni jazdy

Na pokonanie całego szlaku Alpe-Adria w turystycznym tempie potrzeba około 7 dni, choć ze względu na nieprzeciętną atrakcyjność trasy, pośpiech na Alpe-Adria będzie prawdopodobnie najmniej wskazaną rzeczą. To szlak, na którym warto cieszyć się bliskimi i przyjaciółmi, krajobrazami, drogami rowerowymi, kulinariami czy spotkaniami z innymi rowerzystami. Warto pamiętać, że właściwie każdego dnia podstawowy przebieg szlaku wydłużany jest przez dojazdy do położonych w okolicy atrakcji krajoznawczych, restauracji lub miejsc noclegowych, co należy uwzględnić w planowanych dziennych dystansach. Co ważne, podczas pisania tego tekstu zauważyłem, że przebieg Alpe-Adria widoczny na mapie OSM, którą z powodzeniem kontrolowaliśmy przebieg szlaku w terenie, różni się od trasy, którą pokazuje oficjalna strona szlaku Alpe-Adria. Wpadły mi w oko różnice między innymi na włoskim odcinku: w okolicy miasteczka Valbruna, a także później za pięknym Venzone, gdzie oficjalny przebieg szlaku widoczny jest po drugiej stronie rzeki Tagliamento.

Most kolejowy na szlaku Alpe-Adria we Włoszech
Most kolejowy na szlaku Alpe-Adria we Włoszech

Salzburg na więcej niż jedno popołudnie

Salzburg to doskonałe miasto na start takiej trasy. Łatwo można znaleźć odpowiedni nocleg dla siebie - od położonych w okolicy kempingów po pensjonaty i hotele, jest również gdzie zostawić samochód, jeśli w ten sposób przyjeżdża się na Alpe-Adria. Auta naszej ekipy zostały na parkingu P+R Salzburg Süd, położonym na południe od centrum miasta, właściwie przy samej drodze rowerowej wzdłuż rzeki Salzach, którą biegnie Alpe-Adria. Popołudnie i wieczór spędziliśmy na długim pieszo-rowerowym spacerze po starym mieście, wpisanym na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1996 roku. Zajrzeliśmy między innymi pod Salzburger Dom - katedrę w Salzburgu, przeszliśmy po obowiązkowej Getreidegasse, stanęliśmy pod domem urodzenia Wolfganga Amadeusa Mozarta, weszliśmy do pałacu i ogrodów Mirabell. Właściwie tylko liznęliśmy miasto i jego atrakcje - na poznanie Salzburga i jego atrakcji potrzeba minimum weekendu.

Stare Miasto w Salzburgu
Stare Miasto w Salzburgu

Ponad sto kilometrów przez Alpy Berchtesgadeńskie

Przez pierwsze ponad 100 kilometrów, czyli dwa dni jazdy z Salzburga do Bad Gastein, towarzyszyły nam krajobrazy Ziemi Salzburskiej (Salzburger Land). Dominują w nich panoramy Północnych Alp Wapiennych, położonych wokół doliny rzeki Salzach. Po naszej prawej stronie, a więc na lewym brzegu rzeki, aż do Bischofshofen ciągnęły się Alpy Berchtesgadeńskie, których najwyższym szczytem jest Hochkönig o wysokości 2941 metrów. Trasa rowerowa naturalnie nie dociera na tę wysokość, przeciwnie: na długich odcinkach trzyma się koryta rzeki, odbijając czasem do położonych w jej pobliżu miejscowości. W tej części trasy mamy do czynienia z różnymi nawierzchniami - asfaltowymi drogami rowerowymi, przyjemnymi drogami szutrowymi, a przed Werfen kilka kilometrów przejeżdżamy także szosą. Ruch samochodów jest tu jednak bardzo mały - większość aut jedzie biegnącą równolegle autostradą A10, chowającą się w skalnych tunelach po drugiej stronie rzeki.

Szlak rowerowy Alpe-Adria nad rzeką Salzach
Szlak rowerowy Alpe-Adria nad rzeką Salzach

Cicha noc, święta noc spod Salzburga

Jedną z miejscowości na trasie jest Hallein. Miejscem, które tu warto odwiedzić, jest Muzeum Cichej Nocy (Stille Nacht Museum) w Hallein, opowiadające o autorach i okolicznościach powstania "Cichej nocy", czyli prawdopodobnie najbardziej znanej kolędy na świecie. Właśnie z Hallein pochodził autor jej słów, miejscowy ksiądz, Joseph Mohr, a do tego miasta pod koniec życia przeprowadził się i tu zmarł Franz Xaver Gruber, nauczyciel ze szkoły podstawowej i organista z okolic Salzburga - kompozytor "Cichej nocy". Mohr i Gruber po raz pierwszy wykonali napisaną przez nich kolędę podczas pasterki w Boże Narodzenie 1818 roku. I choć miało to miejsce kilkadziesiąt kilometrów dalej - w Oberndorf bei Salzburg, to właśnie Hallein uznaje się za symboliczne miejsce narodzin słynnej kolędy.

Plac miejski w Hallein w Austrii
Plac miejski w Hallein w Austrii

Najstarszy browar w okolicach Salzburga

A jeszcze przed Hallein warto na chwilę zjechać z drogi rowerowej, by zajrzeć do znajdującego się kilkaset metrów dalej, browaru Hofbräu Kaltenhausen. Browar, założony w 1475 roku, jest najstarszym browarem Salzburga i Ziemi Salzburskiej. Do 2010 roku warzono tu tak znane gatunki piwa, jak Kaiser czy Edelweiss, których produkcję w następnych latach przeniesiono do innych browarów, związanych z nowym, globalnym właścicielem browaru w Hallein. Obecnie na miejscu działa lokalny, mniejszy browar i restauracja, której częścią jest Rupertigwölb. To sala z czasów początku browaru z zabytkowym, gotyckim sklepieniem. Kiedyś służyła za magazyn piwa, część produkcyjną browaru, a także ślusarnię i kuźnię, a która obecnie stała się wyjątkowym miejsce na imprezy w historycznej atmosferze dawnego Kaltenhausen.

Podziemia w browarze Hofbräu Kaltenhausen
Podziemia w browarze Hofbräu Kaltenhausen

Wąż Eskulapa pod wodospadem koło Golling

U podnóża Alp Berchtesgadeńskich, na skraju wsi Golling an der Salzach, warto podjechać pod 75-metrowy wodospad Gollinger. Rowery należy zostawić na przygotowanym parkingu koło kas, gdzie prowadzona jest sprzedaż biletów, a następnie przejść około 200 metrów do punktu widokowego pod dolną częścią wodospadu i jeszcze kolejne 200 metrów do pomostów pod częścią górną, z których najlepiej podziwiać wodospad. Szczególną atrakcją naszej wizyty pod wodospadem Gollinger był wąż Eskulapa, którego na leśnej ścieżce wypatrzyło czujne oko Pawła. To największy wąż żyjący w Europie Środkowej, który występuje także w Polsce. Jest niejadowity, jego bieszczadzką i jedyną w Polsce populację ocenia się na zaledwie 100 osobników, a w jednym miejscu potrafi bytować nawet kilka lat. Wąż Eskulapa jest ciepłolubny, choć podczas większych upałów szuka chłodniejszej, wilgotnej kryjówki i chyba akurat w tym momencie trafiliśmy na "naszego" Eskulapa.

Wąż Eskulapa spod wodospadu w Golling
Wąż Eskulapa spod wodospadu w Golling

Świat lodowych gigantów w Werfen

Naprzeciw Alp Berchtesgadeńskich, po naszej lewej stronie, rysowały się sylwetki szczytów należących do pasma Tennengebirge. Tennengebirge znane jest z dużej liczby formacji krasowych, z których najbardziej znaną jest największa jaskinia lodowa na świecie, udostępniona do zwiedzania jako Eisriesenwelt, czyli "świat lodowych gigantów". Eisriesenwelt ma aż 42 kilometry długości, a odkrycia jej dokonano pod koniec XIX wieku. Najłatwiej dostać się tu z Werfen, chociaż "najłatwiej" to nie jest dobre słowo, gdyż nachylenie drogi prowadzącej z Werfen do dolnej stacji kolei linowej przez większość czasu wynosi 10-20 procent. Wygodnie jest zostawić rowery w Werfen lub na noclegu, a na miejsce dotrzeć bezpłatnym autobusem. Kolej linowa zabiera pasażerów kolejne kilkaset metrów w górę, skąd do jaskini prowadzi jeszcze piękna, kilkunastominutowa trasa z widokami na dolinę rzeki Salzach.

Dojście do jaskini Eisriesenwelt w Werfen
Dojście do jaskini Eisriesenwelt w Werfen

Kilkudziesięciominutowe przejście po jaskini pełnej lodowych "ostańców" jest warte swojej ceny, choć jakby nie wszystko było tu do końca przemyślane. Gdyby nie moja czołówka, grupa, z którą szedłem, miałaby kłopoty z poruszaniem się po stromych, wilgotnych schodach, ale też właściwie nie zobaczyłaby wnętrza jaskini. Oświetlenie, jakie zapewniają organizatorzy, to ledwie kilka karbidowych lamp górniczych, rozdawanych losowym osobom w grupie, oraz magnezowe laski, czasem odpalane przez przewodnika, by oświetlić charakterystyczne lodowe obiekty. Zamiast więc podziwiać piękno lodowej jaskini, zwiedzający więcej czasu poświęcają na jej bezpieczne pokonanie. Tym samym warunki, jakie zastałem, mocno różniły się też od materiałów promocyjnych, które pokazują te najbardziej charakterystyczne, gigantyczne bryły lodu w doskonałym świetle. Co ciekawe, czasem dostrzec można biegnące gdzieś pod schodami rury, którymi doprowadzana jest woda, służąca prawdopodobnie do poprawiania dzieła natury.

Lodowy słoń w Eisriesenwelt w Werfen
Lodowy słoń w Eisriesenwelt w Werfen

Powieść Alistaira MacLeana na zamku Hohenwerfen

W drodze do i z jaskini Eisriesenwelt nie sposób nie zauważyć widocznego naprzeciw, niesamowicie położonego zamku Hohenwerfen, strzegącego dostępu do wyższych partii doliny rzeki Salzach. Dzieje zamku rozpoczynają się już pod koniec XI wieku, gdy powstała tu pierwsza fortyfikacja, mająca chronić Salzburg od południa. Rozbudowywany i zmieniający właścicieli przetrwał do czasów obecnych w świetnej formie, dzisiaj mieści między innymi lokalne muzeum i centrum sokolnictwa. Wyjątkową lokalizację zamku wykorzystali twórcy filmu wojennego "Tylko dla orłów" z 1968 roku, nakręconego na podstawie powieści Alistaira MacLeana. Zamek Hohenwerfen zagrał w nim filmowy zamek Adler, w którym więziony był amerykański generał, którego z rąk nazistów uwolnić próbowali amerykańscy komandosi, grani między innymi przez Richarda Burtona i Clinta Eastwooda.

Zamek Hohenwerfen w Alpach w Austrii
Zamek Hohenwerfen w Alpach w Austrii

Wspomnienie o EuroVelo 14 nad Anizą

Wśród symboli szlaków rowerowych na jednym z drogowskazów przed Bischofshofen mignęła mi biała czternastka na tle flagi Unii Europejskiej. To znaki trasy rowerowej EuroVelo 14, której fragment biegł razem z naszą wcześniejszą trasą w Austrii, czyli szlakiem rowerowym rzeki Anizy. Z satysfakcją odnotowałem kolejne nawiązanie do naszych poprzednich podróży, które sukcesywnie układają się w pełen, większy obraz. Tworzą go zarówno przejechane szlaki rowerowe, ale też historie, ludzie i wydarzenia, splatające się z czasem w jedną całość. Wtedy nad Anizą zwróciliśmy też uwagę na ciekawostkę widoczną na tablicy - logo sponsora, wspierającego finansowo lokalny samorząd przy organizacji turystyki rowerowej w tym regionie kraju. Może i w Polsce warto pomyśleć o takim rozwiązaniu? "Pecunia non olet", tym bardziej, gdyby zostały wydane w tak szczytnym celu, jak popularyzacja wypoczynku na rowerze.

Rowerowe drogowskazy na szlaku Alpe-Adria
Rowerowe drogowskazy na szlaku Alpe-Adria

Miejsce triumfów polskich skoczków narciarskich

Przyjemną atrakcją szlaku Alpe-Adria jest miasto Bischofshofen, a w nim skocznia narciarska, na której rozgrywane są konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich. I właśnie w Bischofshofen odbywa się jeden z tych najważniejszych w całym cyklu, czyli konkurs kończący słynny Turniej Czterech Skoczni. Pod skocznią imienia Paula Ausserleitnera przeprowadziliśmy próbę wykonania grupowego telemarku, która pokazała, że mamy jednak różne wyobrażenia na temat tego elementu narciarskiego rzemiosła. Nie obyło się również bez pamiątkowego zdjęcia pod kamienną tablicą wymieniającą wszystkich dotychczasowych zwycięzców Turnieju Czterech Skoczni. To atrakcyjne miejsce właśnie dla nas, Polaków, ponieważ w ostatnich latach aż czterokrotnie byli to Polacy - Kamil Stoch i Dawid Kubacki, a wśród wcześniejszych triumfatorów widnieje również nazwisko Adama Małysza.

Telemark pod skocznią w Bischofshofen
Telemark pod skocznią w Bischofshofen

Pieszo-rowerowym traktem przez dolinę Gastein

Po przejechaniu przez dwa tunele, w tym jeden wspólnie z ruchem samochodowym, trafiamy do doliny Gastein (Gasteinertal), jednego z tych najpopularniejszych austriackich ośrodków turystycznych, przyciągających tysiące turystów zarówno latem, jak i zimą. Wizerunek doliny Gastein tworzą trzy główne miejscowości - Dorfgastein, Bad Hofgastein i Bad Gastein, różniące się między sobą charakterem i ofertą skierowaną do różnych grup turystów. Właśnie w dolinie Gastein zwróciłem uwagę na częsty element takich miejsc w turystycznych regionach w Europie - prosty, ale wielofunkcyjny i bardzo praktyczny turystyczny ciąg komunikacyjny łączący miejscowości w dolinie. Po szerokiej drodze z wyłączonym ruchem samochodowym maszerowali spacerowicze i piesi turyści, a rowerami jeździli rowerzyści. W ilu polskich regionach można poruszać się w tak przyjemny, bezpieczny sposób, bez towarzystwa wszechobecnych samochodów?

Rowerem po dolinie Gastein w Austrii
Rowerem po dolinie Gastein w Austrii

Wyjątkowo łatwa trasa rowerowa przez Alpy

Jazda pierwszą częścią szlaku rowerowego Alpe-Adria okazała się zaskakująco łatwa. Niewielki stopień trudności szlaku zawdzięczać należy dolinom rzek Salzach i Gasteiner Ache, którymi biegnie szlak i które łagodnie wznoszą się w kierunku Wysokich Taurów. Przez pierwsze dwa dni, czyli pierwsze około 120 kilometrów, na trasie znajdują się właściwie zaledwie dwa bardziej znaczące podjazdy - jeden zaraz za Schwarzach im Pongau, drugi tuż przed i w samym Bad Gastein. Na pierwszym najbardziej stromy fragment mieści się w przedziale 10-15%, a na drugim, już w samym Bad Gastein pod kościołem św. św. Prymusa i Felicjana, ma być nawet ponad 16% podjazdu. Obydwa są jednak dość krótkie, mają tylko około 2-3 kilometrów długości, więc ewentualny spacer słabszym rowerzystom nie zajmie specjalnie dużo czasu.

Pieszo-rowerowy trakt w dolinie Gastein
Pieszo-rowerowy trakt w dolinie Gastein

Bardzo wymagający podjazd do Bad Gastein

Te kilka kilometrów przed Bad Gastein są chyba drugim, po świetnych, pokolejowych drogach rowerowych we Włoszech, najczęściej wspominanym fragmentem całej trasy. Żeby zameldować się wśród wiszących na skałach hoteli i uzdrowisk trzeba rzeczywiście mocno depnąć na pedały. Nagrodą jest przerwa pod słynnym wodospadem, z hukiem przelewającym wody rzeki Gasteiner Ache niemal w samym centrum Bad Gastein. Późniejszy przejazd przez miasto pokazuje nieco z wyjątkowości Bad Gastein - to dziesiątki wielopiętrowych hoteli i domów uzdrowiskowych, budowanych na stromych zboczach doliny. Jednym z nich jest Grand Hotel de l'Europe, wybudowany na początku XX wieku, mający aż 10 kondygnacji i w tamtym czasie będący jednym z najnowocześniejszych hoteli w Europie. Swoją drogą, ten sam, uzdrowiskowy czar poczuć można w Krynicy-Zdroju na doskonałym szlaku rowerowym doliny Popradu.

Panorama Bad Gastein w Austrii
Panorama Bad Gastein w Austrii

W rowerowym wagonie przez tunel pod Alpami

Wśród etapów rowerowej podróży z Salzburga do Grado jest zaledwie 11-minutowy przejazd pociągiem przez tunel wykuty w Wysokich Taurach. Projektanci szlaku nie pozostawili rowerzyście żadnego pola manewru - jazda pociągiem przez śluzę kolejową Böckstein-Mallnitz jest obligatoryjna, bo w tym rejonie przez góry nie biegnie żadna droga. Kierowcy samochodów i rowerzyści najpierw zbierają się w kolejce przed wspólną kasą, a potem ci pierwsi wjeżdżają na specjalne platformy do przewozu samochodów, a drudzy na peron, przy którym czeka specjalny wagon rowerowy. Aby przewieźć wszystkich rowerzystów jadących szlakiem Alpe-Adria, wagon został przebudowany i w całości dostosowany do naszych potrzeb. Zajęte wszystkie uchwyty rowerowe podczas naszego kursu to jedna z tych najlepszych scen z udogodnieniami dla rowerzystów, które tego lata wpadły nam w oko. A w tym linkowanym artykule prezentujemy także inne udogodnienia związane z transportem rowerów w pociągu zauważone podczas naszych wyjazdów.

Wagon w śluzie kolejowej na szlaku Alpe-Adria
Wagon w śluzie kolejowej na szlaku Alpe-Adria

Kolejny nasz rok w Karyntii

Z pociągu przewożącego nas tunelem pod Wysokimi Taurami wysiedliśmy już w Karyntii. To trzeci kolejny rok, kiedy odwiedzamy ten malowniczy region Austrii, żyjący turystyką rowerową jak mało który w Europie. Najpierw była Wielka Pętla Jezior Karyntii - rowerowa "kokarda" między największymi jeziorami Karyntii "zawiązana" w Villach. W kolejnym roku przejechaliśmy szlak rowerowy Drawy, jeden z najlepiej ocenianych w Europie, którego środkowy, najdłuższy odcinek przebiega właśnie przez Karyntię. W tym roku, jadąc po szlaku Alpe-Adria, dotarliśmy w kolejne nowe zakątki przyjaznej rowerzystom Karyntii - najpierw przejechaliśmy fragment doliny rzeki Möll, wypływającej z masywu słynnego Grossglocknera, a później przejechaliśmy kilkadziesiąt kilometrów po południowej części Karyntii, podczas pierwszych podjazdów w kierunku Alp Julijskich.

Zjazd z Wysokich Taurów do Karyntii
Zjazd z Wysokich Taurów do Karyntii

Jeszcze jedno słoneczne popołudnie w Villach

Jeśli w plan Waszej podróży wplatacie czasem dzień, kiedy robicie sobie przerwę od roweru na leniwy odpoczynek lub piesze zwiedzanie jakiegoś miasta, na Alpe-Adria najlepsze będzie do tego właśnie Villach. To turystyczne centrum Karyntii, które może służyć również za bazę do stacjonarnych wycieczek po okolicy. Z naszej pierwszej wycieczki po Wielkiej Pętli Jezior Karyntii zapamiętaliśmy między innymi pięknie położony zamek Landskron z bezdyskusyjnie najlepszym widokiem na całą kotlinę Villach i efektownymi pokazami sokolnictwa w alpejskiej scenerii. Z kolei zatrzymując się tutaj podczas wyprawy szlakiem Drawy, obejrzeliśmy ogromną makietę regionu, pozwalającą na dodatkową orientację w poruszaniu się po nim. Przyjeżdżając rowerem do Villach pamiętajcie koniecznie o wyjątkowym Radbutlerze, czyli "rowerowym lokaju" - świadectwie na przyjazność miasta wobec rowerzystów. To punkt w centrum miasta, nad samą Drawą, gdzie można bezpłatnie pozostawić rowery na czas zwiedzania miasta, posiłku, a nawet noclegu.

Na głównym placu Villach w Karyntii
Na głównym placu Villach w Karyntii

Ciągle zachwycająca rowerowa Karyntia

Wyjeżdżając rano z Villach myślami byliśmy już gdzieś dalej, w Alpach, na oczekiwanych fragmentach szlaku po dawnych liniach kolejowych. Karyntia jednak szybko przypomniała o swojej atrakcyjności, prowadząc nas za Villach doskonałymi drogami rowerowymi, jeszcze na długo przed dotarciem do włoskiej, pokolejowej części szlaku. Zresztą, zarówno wjazd, jak i wyjazd z Villach, mogą robić za doskonałe przykłady dla budowniczych szlaków rowerowych w Europie, w jaki sposób niepostrzeżenie zaprowadzić turystę rowerowego do centrum niemałego przecież miasta, oraz w jaki sposób go potem z niego elegancko wyprowadzić. Ten południowokaryncki fragment szlaku Alpe-Adria wykorzystuje wąskie, leśne rowerowe asfalty, zmieniające się czasem w drobne, twarde szutry, które biegną za wskazaniem rzeki Gail, nieco kręcącej po okolicy. I choć niedaleko nas szumiała autostrada, nieco dalej krzyżowały się linie kolejowe, a wokół żyły swoim życiem kolejne karynckie miejscowości, my bezpiecznie kręciliśmy przez spokojne, zielone tereny w kierunku Włoch.

Szlak rowerowy Alpe-Adria za Villach
Szlak rowerowy Alpe-Adria za Villach

Sympatyczne Czeszki na granicy Austrii i Włoch

Na dawnym austriacko-włoskim przejściu granicznym w Coccau, podczas robienia pamiątkowego zdjęcia pod tablicą z napisem "Italia", spotkaliśmy grupę sympatycznych Czeszek jadących po trasie Alpe-Adria w tym samym kierunku. My zrobiliśmy zdjęcia im, one nam, a w kolejne dni jeszcze kilkukrotnie spotykaliśmy się w różnych miejscach, zaskakując je nawet kąpiące się nago w wodach wodospadu Cadramazzo. Ale w końcu takie spotkania na szlaku to sól długiej rowerowej wędrówki. Wiele osób podróżujących po długodystansowych szlakach rowerowych z pewnością zna to uczucie, gdy niewidoczna więź łączy nas z dotychczas nieznanymi osobami, które podróżują w tym czasie tym samym szlakiem, przez te same miejsca, przeżywają te same radości i zmagają się z tymi samymi wyzwaniami co my. Czasem nawet taka wyjazdowa znajomość ze szlaku przeradza się w wieloletnią przyjaźń, opartą na wspólnej podróżniczej pasji. Niestety, z naszymi miłymi znajomymi z Czech nie wymieniliśmy się kontaktami, więc nawet nie wiem komu wysłać te kilka zdjęć, na których dziewczyny odgrywają główne role.

Rowerzystki z Czech na austriacko-włoskiej granicy
Rowerzystki z Czech na austriacko-włoskiej granicy

Już podczas pisania tego tekstu przeczytałem, że nazwa niepozornej wioski Coccau jest dobrze znana starszym Włochom z dawnych lat, gdy media regularnie informowały o długich korkach, jakie tworzyły się na tutejszym przejściu granicznym. Po przystąpieniu przez Austrię i Włochy do układu z Schengen i zniesieniu kontroli granicznej w 1998 roku, korki się skończyły, a jedynymi zatrzymującymi się na granicy są już tylko rowerowi turyści robiący pamiątkowe zdjęcia. Dziś nie ma tu nawet samochodów i pociągów, które mijają miejscowość w tunelach wykutych w skałach po drugiej stronie doliny. Co ciekawe, dolina Val Canale (po niemiecku Kanaltal), w której leży Coccau (Goggau), wraz z leżącym w nim Tarvisio, do końca pierwszej wojny światowej była częścią Austro-Węgier, a granica z Włochami znajdowała się dopiero w Pontebbie. Zmian dokonały postanowienia traktatu pokojowego w Saint-Germain-en-Laye z 1919 roku, który uporządkował tę i inne kwestie terytorialne Księstwa Niemieckiej Austrii, które powstało na krótko po zakończeniu wojny.

Trasa Alpe-Adria przed Coccau we Włoszech
Trasa Alpe-Adria przed Coccau we Włoszech

Piękny widok na Alpy Julijskie

Jeszcze w Coccau, po krótkim podjeździe w kierunku widocznego na zdjęciu kościoła Świętego Mikołaja z Coccau, z lewej strony otwiera się efektowny widok na Alpy Julijskie. Tym najwyższym, nieco zaokrąglonym, szczytem jest Mangart (2679 m n.p.m.), czwarty pod względem wysokości w Alpach Julijskich. Widoczny nieco bliżej, po prawej stronie, charakterystyczny "grzebień" z ostro zakończonych szczytów to Cinque Punte (1909 m n.p.m.). Za tymi szczytami jest już Słowenia. Alpy Julijskie towarzyszą szlakowi Alpe-Adria przez niecałe 100 kilometrów podczas przejazdów dolinami rzek Gail, Fiume Fella i Tagliamento, które oddzielają Alpy Julijskie od Alp Gailtalskich i Alp Karnickich, które z kolei turysta rowerowy ma po swojej prawej ręce. Swoją drogą, same Alpy Julijskie to jeszcze jeden wdzięczny cel wypraw rowerowych podróżników, a długi podjazd górską Drogą na Mangart jest jednym z ich najatrakcyjniejszych momentów.

Sakwy rowerowe Extrawheel z Alpami Julijskimi w tle
Sakwy rowerowe Extrawheel z Alpami Julijskimi w tle

Dawna linia kolejowa z Tarvisio do Udine

Przed Tarvisio wjeżdżamy na drogę rowerową, która okazuje się tą oczekiwaną trasą poprowadzoną po dawnej linii kolejowej, nazywanej też ferrovia Pontebbana od nazwy miasta Pontebba, gdzie kiedyś przebiegała austriacko-włoska granica. Ostatnie pociągi jeździły tędy pod koniec XX wieku, a w latach 1985-2000 trwała już budowa nowej, dwutorowej linii kolejowej, która pobiegła między innymi w nowych, równoległych tunelach, wydrążonych w alpejskich skałach. Po opuszczeniu przez kolej, nieużywane ślady kolejowych traktów zrewitalizowano, usuwając stare podkłady i kładąc w ich miejsce wygodne, asfaltowe drogi rowerowe. W ślad za inwestycjami w rowerową infrastrukturę pojawili się rowerzyści, ciesząc się jedną z podstawowych cech linii kolejowych, czyli łagodnym nachyleniem trasy, nieprzekraczającym 2,2%, a także zachwycając się odsunięciem od ruchu samochodowego w niezwykle atrakcyjnej rzeczno-alpejskiej scenerii. I tak przez około 60 kilometrów na odcinku między Tarvisio a Gemoną del Friuli.

Szlak Alpe-Adria w Chiusaforte we Włoszech
Szlak Alpe-Adria w Chiusaforte we Włoszech

Kilkanaście dawnych kolejowych mostów i...

Z obiektów dawnej infrastruktury kolejowej, które pozostały po przeniesieniu ruchu kolejowego w nowe tunele, tymi najbardziej imponującymi są na pewno stare mosty kolejowe. Największym z nich jest most Ponte di Muro nad rzeką Fella, z czterema kamiennymi przęsłami i jednym żelaznym, środkowym, o aż 70-metrowej długości, zawieszonym wysoko nad dnem doliny. Innym jest Ponte di Ferro, stojący 7 kilometrów dalej, przed miejscowością Chiusaforte. Ponte di Ferro jest krótszy, ale równie efektowny dzięki kształtowi zamkniętej, żelaznej kratownicy, która łączy przyczółki po obu stronach rzeki. Obydwa powstały - uwaga - w 1879 roku, czyli aż 144 lata temu! Wszystkie zrewitalizowane i udostępnione turystom rowerowym dawne kolejowe mosty są nie tylko przeprawami przez jeszcze jedną alpejską rzekę, ale także doskonałymi punktami widokowymi, a nawet pięknymi symbolami pokolejowej trasy, pracującymi na jej atrakcyjny wizerunek. W Polsce podobną historię ma pięknie wyremontowany most w Siekierkach nad Odrą.

Dawny most kolejowy na szlaku rowerowym Alpe-Adria
Dawny most kolejowy na szlaku rowerowym Alpe-Adria

... kilkanaście starych tuneli na szlaku Alpe-Adria

Dziś już nie napiszę, przez ile tuneli biegnie szlak Alpe-Adria, ale było ich przynajmniej kilkanaście. Pierwszy, dość krótki, pojawia się jeszcze pierwszego dnia jazdy, kawałek za Golling an der Salzach. Dwa kolejne nazajutrz, połączone z ruchem samochodowym, jeszcze przed wspinaczką do Bad Gastein. Następne, pokolejowe, przejeżdżaliśmy jeden za drugim na włoskim odcinku trasy w okolicach Tarvisio, Pontebby, Chiusaforte i Venzone. Od kilkudziesięciometrowych po takie ponadkilometrowej długości. Niektóre doskonale oświetlone za pomocą automatycznych instalacji, inne wymagały własnych lampek. A tunel na rowerowym szlaku to nie tylko efektownie poprowadzona trasa i urozmaicenie jazdy, ale również całoroczna osłona przed deszczem, a latem możliwość ucieczki przed upalnym słońcem. Na Alpe-Adria z niektórych tuneli wyjeżdża się prosto na stare, pokolejowe mosty, jak na powyższym zdjęciu. A inne kolejowe szlaki rowerowe w Europie opisuję w tym artykule.

Tunel dla rowerzystów na szlaku Alpe-Adria
Tunel dla rowerzystów na szlaku Alpe-Adria

Z sakwami Extrawheel po rowerowej Europie

Zdjęcie mojego roweru z sakwami Extrawheel zrobiłem w momencie ruszania naszej grupy z postoju na jednym z zabytkowych mostów. Pomyślałem wtedy z satysfakcją, że sakwy rowerowe Extrawheel sprawują się równie dobrze, co wyroby renomowanego, niemieckiego Ortlieba, które towarzyszyły nam w poprzednim roku. A okazją do powrotu do sakw producenta z Małopolski było pojawienie się w jego ofercie doskonałej torby na kierownicę, którą testowałem już podczas wcześniejszych wyjazdów. Uszyta z cordury zapewnia wytrzymałość i bezpieczne przechowywanie rzeczy nawet podczas deszczu, a zastosowane mocowanie KlickFix jest kompatybilne z mocowaniami Ortlieba. Warto zaznaczyć, że dzięki innej konstrukcji torba na kierownicę Extrawheel ma dużo sztywniejszą, bardziej wytrzymałą konstrukcję od swojej odpowiedniczki z Niemiec. Torba na kierownicę Handy XL idealnie pasuje też do "firmowej", czarno-czerwonej linii sakw rowerowych Extrawheela, chociaż firma zapowiada wprowadzenie w 2023 roku nowych modeli w nowych wariantach kolorystycznych.

Sakwy Extrawheel na trasie rowerowej Alpe-Adria
Sakwy Extrawheel na trasie rowerowej Alpe-Adria

Kawiarnia w starym dworcu w Chiusaforte

Częścią dawnej linii kolejowej między Tarvisio a Udine były również różnego typu obiekty budowlane - od tych o charakterze technicznym, przez posterunki dróżników, hale postojowo-naprawcze dla taboru kolejowego, aż po przystanki i dworce kolejowe. W tej ostatniej grupie najbardziej charakterystycznym obiektem, obecnym w większości relacji ze szlaku Alpe-Adria, jest dawny dworzec kolejowy w Chiusaforte, a dziś - knajpka i mały pensjonat Stazione di Chiusaforte. Oprócz usług restauracyjnych i noclegowych to także wypożyczalnia rowerów i miejsce, gdzie można naprawić swoją maszynę, czyli miejsce przyjazne rowerzystom pełną gębą. Prawdopodobnie to było najbardziej popularne miejsce na całej trasie, bo na różnych wykonanych tu zdjęciach naliczyłem kilkadziesiąt rowerów zaparkowanych pod dworcem w jednej chwili. Tylu rowerzystów cieszyło się genialną, rowerową atmosferą i świetną infrastrukturą transalpejskiej trasy. A jeszcze jeden ożywiony w ten sposób dawny dworzec zobaczyć można w miejscowości Ugovizza, około 25 kilometrów wcześniej.

Kawiarnia w starym dworcu w Chiusaforte
Kawiarnia w starym dworcu w Chiusaforte

Opuszczone osady w Alpach Karnickich

Ciekawym, położonym po drugiej stronie rzeki Fella, a więc poza trasą, miejscem jest niewielkie Moggio Udinese z opactwem świętego Gawła, które doskonale widać z drogi rowerowej. Zimą w tutejszych witrynach sklepowych autorzy szopek świątecznych wystawiają swoje prace, ożywiając miasteczko położone z dala od popularnych tras. Ciekawostką są trzy górskie osady położone wyżej w Alpach Karnickich wokół Moggio Udinese - Moggessa di Quà, Moggessa di Là i Stavoli. Prowadzą do nich tylko piesze ścieżki, a do jednej - kolejka linowa. Ponieważ większość stojących w nich domów została uszkodzona podczas trzęsień ziemi w 1976 roku, osady są sukcesywnie opuszczane przez mieszkańców i stanowią dziś malowniczą, choć dość specyficzną atrakcję. Kilkugodzinna, piesza wycieczka w te okolice może być doskonałym urozmaiceniem podczas wyprawy po szlaku Alpe-Adria.

Szlak Alpe-Adria koło Moggio Udinese
Szlak Alpe-Adria koło Moggio Udinese

Fella i Tagliamento przykładami rzek roztokowych

Obserwując opactwo w Moggio Udinese, rysujące się w oddali na tle Alp Karnickich, pod szczytem Monte Pisimoni, dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że rzeka Fiume na tym odcinku, jak i rzeka Tagliamento, do której wkrótce uchodzi Fiume, to doskonałe przykłady rzek roztokowych. Ogromne piaszczyste przestrzenie nie są efektem wysychania rzeki z powodu zmian klimatycznych, jak można by pomyśleć w pierwszym momencie. Żwirowe, rozległe łachy to masy górskich osadów naniesionych przez rzekę, pomiędzy którymi płyną płytkie koryta rzeczne. Właśnie w tej okolicy kończą się doskonałe pokolejowe drogi rowerowe, a szlak rowerowy Alpe-Adria prowadzi szerokim, wyznaczonym ciągłą linią poboczem drogi publicznej w kierunku miejscowości Carnia i Venzone.

Rzeka roztokowa Tagliamento we Włoszech
Rzeka roztokowa Tagliamento we Włoszech

Najpiękniejsze miasteczko w całych Włoszech

Średniowieczne Venzone zauroczyło nas w momencie przekroczenia zachowanych murów, otaczających zabytkową część miasta. Miasteczko wygląda, jakby czas się w nim zatrzymał. To jednak pozory i... szczęście w nieszczęściu. Venzone zostało zniszczone podczas dwóch trzęsień ziemi w maju i wrześniu 1976 roku, a przypominają o tym rozrzucone w różnych miejscach obrazy i galerie. Mieszkańcy odbudowali Venzone kamień po kamieniu, cegła po cegle, korzystając z oryginalnego budulca, przywracając miastu dawny blask i atmosferę. W 2017 roku Venzone wygrało nawet coroczny konkurs telewizji RAI na najpiękniejsze miasto Włoch. Wartą odwiedzin jest odbudowana katedra świętego Andrzeja Apostoła, obok której w kaplicy świętego Michała zobaczyć można pięć z kilkunastu naturalnie zmumifikowanych ciał z XVII wieku, którymi kiedyś interesował się sam Napoleon. Tuż za ratuszem, stojącym przy głównym placu miasta, widać ruiny kościoła świętego Jana Chrzciciela, które mają przypominać o miejskiej apokalipsie z 1976 roku.

Miasteczko Venzone z lotu ptaka
Miasteczko Venzone z lotu ptaka

Owoce adriatyckiego morza na naszych talerzach

Codziennie wyczekiwanym doświadczeniem były nasze włoskie posiłki, bo włoska kuchnia to bez wątpienia jedna z tych atrakcji, po które również przyjeżdża się na szlak Alpe-Adria. We Włoszech wszystko smakuje lepiej, a i chyba do włoskich restauratorów mamy większe doświadczenie, jeśli chodzi o świeżość i pochodzenie składników potraw. Co jedliśmy? Chyba tylko podczas pierwszego posiłku w Tarvisio, w raczej przeciętnej restauracji da Meggy, na naszym stole więcej było pizz i makaronów. W kolejne dni nasze talerze zajęły owoce morza, a na morskie specjały decydowali się nawet ci z nas, którzy dotychczas za nimi nie przepadali. Przepyszny obiad zjedliśmy między innymi w restauracji Locanda al Municipio w przepięknym Venzone, obok miejskiego ratusza, gdzie nawet mogliśmy wprowadzić rowery na wewnętrzny dziedziniec. Wtedy wśród naszych dań pojawiło się między innymi spaghetti frutti di mare z poniższego zdjęcia, a cały posiłek zakończyło zamówione dokładnie przez wszystkich tiramisu.

Spaghetti frutti di mare w restauracji w Venzone
Spaghetti frutti di mare w restauracji w Venzone

Święty patron podróżników z Gemony del Friuli

Wieczorna, spacerowa przejażdżka do centrum miasta Gemona del Friuli, gdzie spaliśmy tamtego dnia, zaprowadziła nas do patrona podróżników, św. Krzysztofa. Siedmiometrowa statua świętego została wtopiona w fasadę katedry Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, jednego z najcenniejszych zabytków Friuli-Wenecji Julijskiej. Trzęsienie ziemi z 1976 roku zniszczyło niemal całą prawą nawę świątyni, oszczędzając jednak fasadę ze św. Krzysztofem, oryginalną Galerią Trzech Króli w centralnej części i trzy efektowne rozety, w tym największą, której autorem jest XIV-wieczny kamieniarz Maestro Buzeta. We wnętrzu katedry trudno nie zwrócić uwagi na pochylone kolumny, będące jeszcze jedną pamiątką po tragicznym 1976 roku. Naprzeciw wejścia stoi dzwon Dantego z 1423 roku, który jako jedyny został uratowany przed zarekwirowaniem przez armię Austro-Węgier w 1918 roku i przetopieniem na cele militarne.

Wnętrze katedry w Gemonie del Friuli
Wnętrze katedry w Gemonie del Friuli

Gemona del Friuli przed i po trzęsieniu ziemi

Wspomnienia o trzęsieniu ziemi z 1976 roku znaleźliśmy też w niewielkiej galerii-muzeum, mieszczącej się przy głównej uliczce starego miasta, 100 metrów od zabytkowej świątyni. Otwarte także wieczorem miejsce pokazuje, jak miasto wyglądało przed i po kataklizmie, wprowadzając sporo zadumy w nasze wyprawowe klimaty. Tu warto zaznaczyć, że mocno zaskakuje fakt, że mimo tak ciekawej historii starego miasta w Gemonie del Friuli, szlaku Alpe-Adria w wariancie widocznym na mapie OSM nie poprowadzono przez zabytkową część miasta. A jeszcze bardziej zaskakuje przebieg Alpe-Adria z oficjalnej strony, o którym wspominałem wcześniej, który omija właściwie całą Gemonę del Friuli, nie tylko jej historyczne centrum. Tymczasem to na pewno jedne z tych najbardziej wartych zobaczenia miejsc na trasie, których przegapienie będzie sporą stratą dla ogólnej krajoznawczej wartości Waszej wyprawy.

Gemona del Friuli przed i po trzęsieniu ziemi
Gemona del Friuli przed i po trzęsieniu ziemi

Szlak Alpe-Adria po opuszczeniu Alp

Alpy i alpejskie krajobrazy na szlaku Alpe-Adria kończą się tak nagle, jakby ktoś uciął je nożem. Po opuszczeniu przyjemnej Gemony del Friuli robi się płasko, spokojnie i po kilkudziesięciu kilometrach spędzonych na łagodnych zjazdach znów więcej wysiłku trzeba włożyć w poruszanie się w kierunku Adriatyku. Na trasie znów pojawiają się pola, łąki, zielone obszary chronione. Przed dotarciem do Udine warto zwrócić uwagę między innymi na piękny kościół w Vendoglio, części większego Treppo Grande, można nieco zboczyć do przyjemnego Cassacco z XIII-wiecznym pałacem, niestety prywatnym i niedostępnym do zwiedzania, czy po prostu skupić się na coraz częstszych, ciepłych powiewach wiatru, zwiastujących zbliżające się Morze Adriatyckie. Drogi na tym odcinku są bardzo różne - od asfaltowych dróg rowerowych, przez lokalne szutry i wręcz polne ścieżki po krótkie fragmenty po spokojnych drogach publicznych.

Szlak rowerowy Alpe-Adria z Alpami w tle
Szlak rowerowy Alpe-Adria z Alpami w tle

Zdecydowanie zbyt mało czasu na Udine

Udine jest największym miastem na włoskim odcinku Alpe-Adria i drugim - po Trieście - największym miastem regionu Friuli-Wenecja Julijska - zamieszkuje je prawie 100 tysięcy osób. Ale Udine było też jednym z tych momentów, gdy - niestety - przyjeżdżając do miasta dociera do mnie, że późne popołudnie i ranek to zdecydowanie za mało, by wyjechać z niego z poczuciem poznania jego specyfiki i atrakcji. Na piękny wenecki Piazza Libertà docieramy po równie klimatycznej Via Mercatovecchio, pełnej sklepików i knajpek, ukrytych za średniowiecznymi arkadami. Na końcu, już przy Piazza Libertà, stoi charakterystyczna dla włoskiej architektury Loggia del Lionello, zbudowana z pasów białego i różowego kamienia. Naprzeciw niej lśni jeszcze jeden piękny obiekt w Udine - Loggia San Giovanni z charakterystyczną wieżą zegarową. Wyżej wznosi się wzgórze zamkowe z dawnym zamkiem, dzisiaj nieposiadającym jednak już funkcji militarnych. Nieco dalej oglądać można bryłę katedry w Udine - Santa Maria Maggiore. A to tylko kilka obiektów znajdujących się w ścisłym centrum miasta...

Pamiątkowe zdjęcie pod Loggia del Lionello w Udine
Pamiątkowe zdjęcie pod Loggia del Lionello w Udine

Najlepsze chwile przy stole na Alpe-Adria

Właściwie nie wiem, czy nasza ekipa miała podobne zdanie, ale kolacja w znalezionej przez Emila restauracji Bella Napoli w Udine była dla mnie tym najfajniejszym posiłkiem podczas naszego wyjazdu. Kolejny świetny dzień w drodze - i na Alpe-Adria, i podczas całego naszego z Olą wyjazdu (wcześniej były m.in. dolina Loary we Francji i Alpy w Szwajcarii), przepiękne Udine, do tego to przyjemne, rowerowe zmęczenie w człowieku, a jednocześnie fajna atmosfera w ekipie - sami sympatyczni ludzie, dzielący ze sobą niejedną pasję i po prostu lubiący ze sobą spędzać czas. A do tego znowu wspaniałe rzeczy na talerzach, kolejne restauracyjne "morskie opowieści", wśród których tym razem prym wiodły kalmary. I jeszcze ten miły gest włoskiego restauratora na koniec, który dziękując za wybranie jego restauracji tuż przed wyjściem częstuje całą naszą ekipę kieliszeczkiem limoncello. Idealne zakończenia dobrego dnia na pięknej trasie.

Kalmary - owoce morza w restauracji w Udine
Kalmary - owoce morza w restauracji w Udine

Rowerowe udogodnienia na szlaku Alpe-Adria

Może się wydawać, że po wcześniejszych dniach, które pełne były spektakularnych obiektów pokolejowej infrastruktury rowerowej, w dodatku otoczonych alpejskimi scenami, ostatnie kilometry szlaku rowerowego Alpe-Adria będą już tylko leniwym toczeniem się do celu. Byłem przyjemnie rozczarowany, gdy trochę podejrzewając właśnie taki rozwój rzeczy, okazało się, że tego ostatniego dnia jednak dzieje się naprawdę dużo i ciekawie. O zupełnie wyjątkowych miejscach na szlaku - za chwilę, najpierw wspomnę jeszcze jedno prorowerowe rozwiązanie pokazujące, jak bardzo ważny jest tu rowerzysta i jak bardzo wygodny i bezpieczny jest to szlak. Oto krótko za Udine rowerowego turystę nagle zatrzymują czerwone światła, aby po chwili, wywołanym przyciskiem zielonym światłem dać sygnał do bezkolizyjnego przejazdu pod niewielkim wiaduktem kolejowym po specjalnie wyznaczonym, widocznym na zdjęciu pasie rowerowym. Właśnie tak, dbając o bezpieczeństwo i nie bojąc się dość odważnych posunięć, robi się turystykę rowerową w Europie.

Przejazd dla rowerzystów pod wiaduktem kolejowym
Przejazd dla rowerzystów pod wiaduktem kolejowym

Wenecka twierdza jak dziewięciokątny płatek śniegu

Krótko potem, po serii różnego typu dróg rowerowych, także kilku szutrowych odcinkach otoczonych winnicami, dotarliśmy do jeszcze jednej i wcale nie ostatniej krajoznawczej perełki na trasie. To absolutnie oryginalne miasto Palmanova, zbudowane na planie dziewięcioramiennej gwiazdy. Piękna Palmanova została wybudowana x XVI-XVII wieku przez Wenecjan jako ich główna baza lądowa i twierdza, która miała chronić Republikę Wenecką przed najazdami Turków ze wschodu. Do miasta prowadzą trzy bramy w murach miejskich z rawelinami, otoczonych fosą i jeszcze dodatkowymi wałami obronnymi. Centralny Piazza Grande ze śnieżnobiałą katedrą był dla nas przyjemnym miejscem na krótką przerwę w podróży, choć ze względu na rozmiar raczej trudno nazwać go kameralnym. A patrząc na Palmanovę z góry przypomniała mi się moja rowerowa Łotwa i twierdza w Dyneburgu.

Miasto Palmanova we Włoszech z lotu ptaka
Miasto Palmanova we Włoszech z lotu ptaka

Akwileja na liście światowego dziedzictwa UNESCO

Zaledwie dwadzieścia kilometrów dzieli Palmanovę od kolejnej okazji do postoju i zwiedzania - to Akwileja. Miasto powstało w II wieku p.n.e., założone przez Rzymian jako twierdza na północy państwa. W IV wieku wybudowano tu świątynię, z której oryginalną, odrestaurowaną mozaikę można dzisiaj oglądać we wnętrzu XI-wiecznej bazyliki, wybudowanej na planie poprzedniej świątyni. Nieco wcześniej, po lewej stronie przebiegu szlaku Alpe-Adria, znajdują się pozostałości portu, którym również była dawna rzymska Akwileja. W jego pobliżu znajdują się również m.in. Muzeum Wczesnego Chrześcijaństwa i Narodowe Muzeum Archeologiczne w Akwilei. Wszystko to sprawia, że Akwileja jest prawdopodobnie najcenniejszym miejscem na szlaku pod względem wartości historycznej, zarówno tej kulturalnej, jak i architektonicznej. I ten fakt nieco kłóci się z położeniem Akwilei na trasie, bo ta przepiękna, warta poświęcenia nawet kilku godzin na zwiedzanie, miejscowość pojawia się w momencie, gdy do końca wyprawy w centrum Grado pozostało już zaledwie około 10 kilometrów.

Bazylika Matki Bożej Wniebowziętej w Akwilei
Bazylika Matki Bożej Wniebowziętej w Akwilei

Mozaiki z IV wieku w bazylice w Akwilei

Sporych rozmiarów oryginalna mozaika przetrwała około 1600 lat dzięki zasłonięciu jej warstwą skał i nową kamienną posadzką podczas budowy współczesnej świątyni. Renowacją bazyliki w Akwilei, w tym i mozaiki, kierował pod koniec XIX wieku polski historyk, hrabia Karol Lanckoroński, który także sfinansował prace. Wdzięczne władze miasta nadały Lanckorońskiemu tytuł honorowego obywatela miasta, a UNESCO w 1998 roku wpisała bazylikę Matki Bożej Wniebowziętej w Akwilei na listę światowego dziedzictwa. Warto zwrócić uwagę na różnicę wysokości pomiędzy oryginalną mozaiką i późniejszym poziomem posadzki w średniowiecznej katedrze. Wielu zwiedzających zauważa także oryginalne motywy przedstawiane na mozaikach, wśród których są i postaci ludzkie, i zwierzęce, jak kogut, żółw czy... mangusta siedząca na palmie.

Mozaiki z IV wieku w bazylice w Akwilei
Mozaiki z IV wieku w bazylice w Akwilei

Po pięciokilometrowej grobli do celu podróży

Po dłuższej chwili spędzonej w Akwilei szlak rowerowy Alpe-Adria prowadzi do kolejnego oryginalnego obiektu - to pięciokilometrowej długości grobla, przecinająca adriatyckie laguny i kończąca się już w Grado. Te kilkanaście minut jazdy to także doskonała okazja do szybkiego przypomnienie sobie ogromnej różnorodności krajobrazowej, jaka przez kilka ostatnich dni towarzyszyła naszej rowerowej trasie. Najpierw Alpy austriackie w okolicy Salzburga, które obserwowaliśmy z dolin rzek Salzach i Gasteiner Ache, potem podjazd pod szczytowe alpejskie partie w Wysokich Taurach, następnie doliny rzek Möll i Drawa, kotlina Villach, potem przejazd między Alpami Julijskimi i Alpami Karynckimi, krótka obecność w roztokach rzek Fella i Tagliamento, a w końcu wschodnie krańce Niziny Weneckiej i wybrzeże Morza Adriatyckiego. A my wykorzystujemy jeszcze tę niezwykłą scenerię do pamiątkowych zdjęć - przed nami już widać Grado, a za nami, czyli gdzieś daleko w głębi kadru, znajdują się Akwileja, Palmanova i Udine.

Ostatni odcinek szlaku rowerowego Alpe-Adria
Ostatni odcinek szlaku rowerowego Alpe-Adria

Kilkanaście wieków historii Grado

Tygodniowa wyprawa rowerowa po szlaku Alpe-Adria kończy się w Grado, najbliższym Polsce włoskim kurorcie nad Morzem Adriatyckim. Jednak to nie tylko niezwykle popularny ośrodek letniego wypoczynku, który szczególnie upodobali sobie turyści z Niemiec i Austrii, ale także dawne rzymskie miasto, założone już w II wieku p.n.e. Grado służyło wtedy między innymi jako port oddalonej o kilkanaście kilometrów Akwilei, ale także jako odbiorca towarów transportowanych tutaj z Rawenny przez ciąg lagun nad Adriatykiem. Między innymi do Grado mieli przenieść się mieszkańcy Akwilei po ataku Hunów w V wieku, a pozostałości dawnej zabudowy właśnie z tego okresu można oglądać na starym mieście Grado. Nad miastem góruje wieża bazyliki Sant'Eufemia z tego samego okresu. Wzdłuż miasta ciągną się kilometry w większości płatnych plaż, wzdłuż których ciągnie się pieszy bulwar z - niestety - zakazem ruchu rowerowego. I to tu, w atmosferze gwarnego, plażowego wypoczynku, na wąskich uliczkach Grado, pamiętających kilkanaście wieków minionej historii, kończy się piękna podróż szlakiem rowerowym Alpe-Adria.

Miasto Grado nad Morzem Adriatyckim
Miasto Grado nad Morzem Adriatyckim

Autobus dla rowerzystów z Grado do Salzburga

Do Salzburga dotarliśmy samochodami, więc po dotarciu do końca naszej rowerowej trasy w Grado czekał nas jeszcze powrót do miasta Mozarta. Początkowo planowaliśmy wykorzystać sezonowy pociąg Micotra, który kursuje w weekendy z Triestu bezpośrednio do Villach, a potem przesiąść się na pociąg do Salzburga. Niestety, trafiliśmy na okres remontów we włoskiej sieci kolejowej i zawieszone kursy z Triestu do Villach, jak i autobusową komunikację zastępczą na interesujących nas odcinkach. W tej sytuacji skorzystaliśmy z wygodnego, bezpośredniego połączenia autobusowego z Grado przez Villach do Salzburga. To najszybszy sposób na transport między tymi miastami, przygotowany właśnie z myślą o turystach rowerowych przyjeżdżających na szlak Alpe-Adria. Rowery jechały na specjalnie przygotowanej przyczepie, a my, siedząc w klimatyzowanym autokarze, mieliśmy okazję przypomnieć sobie miejsca, przez które dopiero co przejechaliśmy na rowerach. Informacje na temat połączenia autobusowego - ceny, rozkład jazdy - dostępne są na stronie firmy Alps2Adria, z której usług korzystaliśmy.

Autobus dla rowerzystów Grado-Villach-Salzburg
Autobus dla rowerzystów Grado-Villach-Salzburg

Alpe-Adria w ofercie rowerowego biura podróży

Jeśli są wśród Was osoby, które nie czują się pewnie w organizacji własnej wyprawy rowerowej przez Alpy nad Adriatyk, możecie skorzystać z oferty biura podróży Bird Service, wyspecjalizowanego właśnie w organizacji wędrownych wczasów rowerowych. W ofercie Bird Service są wycieczki całą oficjalną trasą Alpe-Adria z Salzburga do Grado w dwóch różnych wariantach czasowych, a także krótsze warianty, między innymi z Salzburga do Villach, z Villach do Grado i z Villach do Triestu, do którego początkowo sami planowaliśmy dotrzeć. Jak przekonaliśmy się podczas naszego pobytu, dwie ostatnie wyglądają na szczególnie popularne, gdyż duża część pasażerów naszego autobusu, który wiózł nas z Grado do Salzburga, była właśnie klientami jednego z biur podróży i wysiadła w Villach, na oficjalnym parkingu dla turystów, który wspominałem w naszych wcześniejszych relacjach z Karyntii.

Pamiątkowa fota ze szlaku Alpe-Adria
Pamiątkowa fota ze szlaku Alpe-Adria

Gdzie spać na trasie rowerowej Alpe-Adria

Nasz pobyt w Austrii zaczęliśmy od A&O w Salzburgu - hotelu i hostelu w jednym. Dzięki połączeniu usług hotelowych i hostelowych obiekt pozwala dopasować poziom komfortu do swoich oczekiwań, choć część hotelową należy ocenić najwyżej na dwie gwiazdki. Co ciekawe, A&O szczyci się statusem najbardziej "zielonej", najbardziej ekologicznej sieci hostelowej w Europie, a jej obiekty posiadają ekologiczny certyfikat Green Sign. Sieć na swojej stronie podkreśla między innymi, że segreguje śmieci już od 2000 roku, nie używa zbędnych plastikowych opakowań, chociażby przy pakowaniu produktów żywnościowych, plastikowe słomki wyeliminowała już w 2019 roku, a cała energia kupowana przez sieć A&O pochodzi w 100% z odnawialnych źródeł. Obiekty noclegowe sieci A&O w większości (35 z 39 obiektów w Europie) wykorzystują już istniejącą tkankę miejską, co również ogranicza zużycie energii, wody i różnego typu zasobów. W innym obiekcie A&O spaliśmy, gdy objeżdżaliśmy na rowerach Berlin i Mur Berliński.

Hotel i hostel A&O w Salzburgu - wnętrze pokoju
Hotel i hostel A&O w Salzburgu - wnętrze pokoju

Pensjonaty i hotele przyjazne rowerzystom

Wszystkie pozostałe miejsca noclegowe rezerwowaliśmy przez serwis rezerwacyjny Booking.com. W Werfen, dzięki temu, że podróżowaliśmy liczną grupą, mieliśmy do naszej dyspozycji cały pięknie zachowany, tradycyjny, alpejski, drewniany dom ze spójnie urządzonymi wnętrzami. W Villach w hotelu jednej z popularnych sieci noclegowych furorę w ekipie zrobiła klimatyzacja, wyjątkowo pożądana podczas letnich upałów. W Pontebbie cieszyliśmy się tarasem w skromnym pensjonacie, na którym wesoło kończyliśmy dzień. Na sam koniec, w Fossalòn koło Grado, trafiliśmy do świetnego pensjonatu w ujściu znanej Soczy do Zatoki Triesteńskiej. I nigdzie nie zdarzyło nam się, by nasze rowery były problemem - dosłownie wszędzie gospodarze dysponowali specjalnym miejscem do przechowania rowerów. A jeśli lubisz nasze relacje i kiedyś pomogliśmy czymś w zaplanowaniu Waszej wyprawy, zachęcam do rezerwowania noclegów przechodząc na Booking.com przez ten link. Koszt Waszego noclegu pozostanie bez zmian, jednak jego niewielka część trafi do nas i pomoże w tworzeniu kolejnych relacji z rowerowych wyjazdów. Dzięki!

Pokój w hotelu B&B w Udine
Pokój w hotelu B&B w Udine

Turystyka rowerowa we wspaniałym wydaniu

Szlak rowerowy Alpe-Adria to jedno z tych przedsięwzięć, które budują doskonały wizerunek turystyki rowerowej. Ożywienie starej, nieużywanej infrastruktury, organizacja sieci miejsc przyjaznych rowerzystom w postaci obiektów noclegowych, restauracyjnych, nawet specjalnych usług transportowych dla rowerzystów, a to wszystko w widowiskowym otoczeniu, wśród jednych z najpiękniejszych krajobrazów w Europie, którym towarzyszą interesujące atrakcje kulturalne, historyczne, przyrodnicze... Wszystkie te czynniki razem wpływają na doskonały efekt, jaki widać chociażby w niemal idyllicznych, rowerowych scenach pod dawnym dworcem w Chiusaforte. To na pewno "nieco" na wyrost porównanie, ale do Alpe-Adria podobny jest nasz Velo Dunajec - też lideruje swojej (polskiej) stawce, też biegnie przez mocno zróżnicowane krajobrazy, także po drogach rowerowych wzdłuż rzeki, też ma swoje rowerowe mosty i nawet także buduje swoją sieć Miejsc Przyjaznych Rowerzystom. Trzymam kciuki, by jeszcze doczekał się ukończenia na całej planowanej długości, a potem by cieszył się taką popularnością i wzbudzał te same emocje co Alpe-Adria. To da się zrobić!

Na rowerach po szlaku Alpe-Adria
Na rowerach po szlaku Alpe-Adria

Pierwsze miejsce wśród szlaków rowerowych Europy

Co można napisać w podsumowaniu relacji z przejechania jednej z kilku najpiękniejszych tras rowerowych w Europie? Mam nadzieję, że nasze wrażenia i zdjęcia mówią wystarczająco wiele. Że nie trzeba czytać między wierszami, by przekonać się, że nasza wyprawa szlakiem rowerowym Alpe-Adria była naprawdę potężną dawką fantastycznych rowerowych wrażeń i że mówiąc o najlepszych miejscach na rowerowe wakacje w Europie, Alpe-Adria wymienia się jednym tchem obok szlaków rowerowych Renu, Loary (wkrótce na blogu!) czy Dunaju. Na naszej liście przejechanych przez nas najlepszych szlaków rowerowych w Europie ląduje na miejscu pierwszym, zmieniając równie piękny szlak rowerowy Renu w Szwajcarii. I wcale nie wykluczam, że jeszcze kiedyś na Alpe-Adria wrócimy.

Pytania i komentarze

Cześć i dziękujemy za interesujący przewodnik. Chciało by się wsiadać i jechać już teraz a nie czekać do lata : -) Nurtuje nas jednak sprawa transpotu powrotnego. To rzeczywiście takie trudne do załatwienia jak nam się wydaje na pierwszy rzut oka? Na pociąg nie można kupić biletów, a autobusy bardzo drogie. Jak to zrobić żeby było łatwiej?

Pozdrawiamy - Mariusz i Kacha

Cześć, dzięki za dobre słowo :)

Rzeczywiście, to jest najprawdopodobniej najmniej przyjazna sprawa całego wyjazdu na Alpe-Adria. Staram się tłumaczyć to sobie tak, że przy całym ogromie zalet, musi być przynajmniej jeden kłopot na takiej wycieczce ;)

Faktycznie, jak pamiętam nasze przygotowania, to na pociąg powrotny nie można kupić biletów wcześniej, bo to zwykłe, regionalne pociągi (z wyjątkiem jakichś EuroCity i nocnych, jeśli dobrze pamiętam) które nie prowadzą rezerwacji miejsc. Trzeba więc po prostu zjawić się na dworcu, kupując zwykły bilet i czekać na pociąg wierząc, że akurat nie trafimy na jakąś setkę innych rowerzystów, która zajmie wszystkie miejsca przed nami :)

Ale to dotyczy tylko odcinka Triest/Udine-Villach, który jest w dodatku międzynarodowy, więc system sprzedaży austriackich linii OeBB jeszcze zaznacza, że cena zakupu przez Internet dotyczy tylko austriackiego odcinka. Na odcinek Villach-Salzburg, a więc już tylko austriacki, można kupić bilet przez stronę internetową i nawet powinno się tak robić, bo tam miejsc w pociągach jest mniej i jest ich ograniczona ilość.

Przy okazji, przypominam o pociągu Micotra, który w weekendy jeździ bezpośrednio z Triestu do Salzburga. Nie przekonaliśmy się o jego istnieniu podczas naszego wyjazdu przez remonty i fakt, że jechaliśmy autobusem, ale wydaje mi się, że nadal będzie kursował.

A autobus - tak, to prawda, że to droga sprawa. Ale jeśli spojrzeć na to tak, że za pociągi też trzeba kilka złotych zapłacić, to okazuje się, że tę dodatkową kwotę dokładamy za komfort, rewelacyjny czas bezpośredniej podróży do Salzburga, ale chyba przede wszystkim brak stresu i niepewności przy podróży pociągiem. A, i jeszcze fakt, że autobusem startujemy z samego Grado - nie trzeba jeszcze dojeżdżać na pociąg. Kwestia własnego rachunku zysków i strat ;) Powodzenia! :)

Wybieramy się z małżonką na Alpe Adria w ostatnim tygodniu czerwca i już zacząłem planowanie, również drogi powrotnej z Grado do Salzburga. Wynalazłem połączenie kolejowe z Udine z przesiadką w Villach poprzez aplikację ÖBB (2 osoby, 2 rowery, łącznie 81€, opcja "półelastyczna", ale z rezerwacją miejsc). Do Udine można dojechać z miejscowości Cervignano pociągiem regionalnym za kilka euro.

Dzięki za podzielenie się tipem - pamiętajcie o terminie przedsprzedaży, jeśli taki jest.

Pięknej trasy :)

Ooo, to tak jak my!!!
Świetny tekst, piękne zdjęcia. To wszystko na pewno pomoże nam w planowaniu podróży. Przyznam, że w tym wszystkim zawsze najtrudniejsze jest ogarnięcie dojazdu i powrotu. Ciekawe czy jest szansa na pociąg z Triestu?...
Pozdrawiam serdecznie wszystkich rowerowych włóczykijów :-)

Świetny tekst, bardziej zachęca niż oficjalna strona szlaku. Zapisałam sobie propozycje restauracji z włoskiej części AA. A może macie jakieś dobre wspomnienia z Austrii z restauracji? Dzięki i udanych kolejnych wypraw.

Hej, dzięki :) O miejscach w Austrii już nie pisałem, bo byłoby tego za dużo ;) Ale chyba też nie byliśmy pod specjalnym wrażeniem miejsc po drodze, żeby jakoś specjalnie je zapamiętać. W ten sposób pamiętam i mogę polecić tylko:

Augustiner Bräustübl Müllnerbräu, czyli taką typową piwną karczmę z różnymi daniami kupowanymi w niewielkich, różnych kramach/straganach wewnątrz, w samym Salzburgu. Na poranny posiłek to oczywiście pomysł nie jest ;), ale jeśli będziecie w Salzburgu w poprzedni dzień, to śmiało, takie typowe austriacko-niemieckie klimaty.

Jeszcze dodam, że zarówno we Włoszech, jak i w Austrii, takie restauracje przydrożne zdarzają się regularnie i nie ma zupełnie potrzeby jakoś specjalnie ich szukać i planować. Jeśli to nie będzie restauracja w pensjonacie przy szlaku, to będzie to miejscowość z rynkiem, gdzie zawsze jakaś knajpa będzie otwarta.

Aha - we Włoszech bywa, że w środku dnia kuchnia jest zamknięta, ale wtedy można przegryźć przynajmniej jakąś bruschettę na ciepło lub coś podobnego. Powodzenia i smacznego :)

Podoba mi się pomysł na jaskinię koło Werfen (bo trudno powiedzieć, że ona jest -W- Werfen, tak jak napisałeś). Ile czasu trzeba zarezerwować by ją zobaczyć?

Kilka godzin. Podjazd z Werfen z podejściem z ostatniego parkingu do jaskini - około godziny. Przy wejściu do jaskini czekałem też z 20 minut na wejście mojej, angielskojęzycznej, grupy. Przejście jaskini - nie pamiętam, koło godziny, może półtorej godziny. Potem jeszcze powrót.

Myślę że całość to przynajmniej około 4 godzin, chociaż mam wrażenie, że mogło to trwać nieco dłużej. Myślę że planowałbym około 5-6 godzin z zapasem na jakieś korki pod kolejką linową czy pod jaskinią.

Na stronie Eisriesenwelt jest dokładnie rozpisane, ile zajmują poszczególne etapy dojechania i dojścia, pamiętam że korzystałem i czasy tam podane sprawdziły się.

PS. Sprawdziłem czas pobytu w jaskini według osi czasu Google'a: 11:12-12:37. Godzina tam, godzina z powrotem, kolejki - myślę że potrzeba 4-5 godzin od wyruszenia z Werfen.

Planujemy w tym roku 22 lipca w 11 osób pojechać na tą trasę, planowaliśmy z Villach ale opis zachęcił nas do rozważenia i startu z Salzburga. Bardzo dobry opis, brakuje mi jedynie bo nie wiem czy dobrze wyłapałem w ile dni to zrobiliście. Samej jazdy mieliście 5 dni, czyli dziennie robiliście po 90 km, czy inaczej się to rozłożyło bo część dni z górki a część pod górkę? Czy na trasie są pola namiotowe, czy planując trzeba brać tylko pod uwagę kwatery. Głównie podróżujemy z namiotami, ale w internecie znalazłem tylko kempingi w Villach i Grado i jeden po drodze co jak dla nas to spowodowałoby dość długie dystanse, a lubimy delektować się klimatem lokalnym i zrobić sobie zdjęcia :).

Cześć. Jechaliśmy 7 dni, dystanse, jeśli dobrze pamiętam, od 50 do 90 kilometrów. Przeważnie planuję latem okolice 60-70 km, bo to generalnie wpisuje się najlepiej w nasz wakacyjny styl jazdy i urlopowe oczekiwania całej ekipy ;)

Z pamięci - pierwsze dwa dni do Bad Gastein, co jednak podyktowane było brakiem dobrego noclegu na 60-70 kilometrze, dlatego pierwszy dzień spaliśmy już w Werfen, gdzie z kolei trafiliśmy do tego pięknego, starego domu.

Potem długi dzień do Villach. A na koniec cztery spokojne dni do Grado, ale tutaj też krótkie dystanse świetnie służyły cieszeniem się tym jednak dość niecodziennym dla nas, Polaków, klimatu. Pogoda, jedzenie, aperol z kija... ;) - ale widzę, że to chyba do Was też trafia :)

Kempingi - tak na pewno nie wiem, bo spaliśmy pod dachem, ale po drodze widziałem ich przynajmniej kilka. I prawdę mówiąc wątpię, by na tak popularnej trasie, w tak popularnym regionie wakacyjnym jak Karyntia, miałoby być ich tak mało, jak piszesz.

Sprawdź i mapy Google, i takie serwisy jak ACSI Campings. O, nawet teraz zajrzałem na szybko na tę ostatnią - wyszukując z mapy widzę w Karyntii około 10 kempingów na trasie lub w okolicy. Tylko w Karyntii :)

Powodzenia, a jeśli jeszcze w czymś pomóc - śmiało pytaj.

W kwestiach środków transportowych- poruszam się tandemem, da się w miarę bezkonfliktowo dostać do Salzburga a później wydostać z Włoch z takim długim rowerem? Bo po za wakacjami to ciężko mi się zmieścić do niededykowanego PeKaPe :)

Prawdę mówiąc - nie wiem :/ To są rowery, które się zauważa na trasie, ale jak się z nimi transportuje na duże odległości koleją - nie wiem. Chciałbym, by to było łatwe, by się dało, ale nie wiem - przepraszam :( :)

Cześć
czy jest możliwość przejechania tej trasy rowerem szosowym? Widziałeś takich śmiałków?
Co prawda mam też rowery typowo górskie ale chciałbym ogarnąć temat szosą.
Są odcinki szutrowe ale czy są długie, i czy bardzo wyboiste? A może są jakieś objazdy tych fragmentów?

Można jechać szosą, bez problemu. Pytanie tylko, czy należysz do ludzi, którzy na szosie muszą jechać szosą, czy dasz radę po drogach rowerowych :)

Szutry, jeśli są, to zwykle dość delikatne, ale na szosie to chyba mocno subiektywna sprawa. Zawsze jednak dasz radę objechać szosą, jeśli dany fragment by Ci nie odpowiadał.

Na pewno szosą dasz radę po drodze rowerowej z Villach aż do końca odcinka pokolejowego - to chyba najlepszy fragment infrastruktury, dość spójny, jesli dobrze pamiętam.

Podsumowując więc - jasne, walcz, Alpy to przecież bardzo szosowe okolice, będzie dobrze :)

Cześć
Tyle co wróciliśmy. Całą trasę Salzburg-Grado przy fajnej pogodzie zrobiliśmy w 6 dni w ostatnim tygodniu czerwca.
Spaliśmy we wcześniej zarezerwowanych hotelach i pensjonatach, a żeby nie denerwować się przesiadkami na dworcach przyjechaliśmy samochodem w okolice Villach (Klasztor w Wernberg, klimatyczny, pięknie położony, można za darmo zostawić samochód na kilka dni). Po przespaniu się następnego dnia mieliśmy pociąg do Salzburga i od razu w trasę.
3 dni Austria (noclegi: Bischofshoffen, Mallnitz i Spittal an der Drau) i 3 dni Włochy (noclegi: Tarvisio, Gemona del Fiuli i Fossalon, przy ujściu Isonzo, za Grado). Ostatni odcinek był długi, prawie 120 km ale bez większych wyzwań, a miejscówkę na nocleg - Hotel Caneo - wybraliśmy ze względu na niesamowite położenie. Tam zostaliśmy jeszcze na trzy noce robiąc w międzyczasie wycieczki po okolicy, delektując się miejscową kuchnią i moczeniem w morzu. Ostatniego dnia jeszcze przejazd 45 km do Triestu na popołudniowy pociąg z do Villach, no i powrót na ostatnią noc do Wernberg.
Bilety na pociągi kupiliśmy wcześniej, za 2 osoby z rowerami kosztowały 42,20 Villach-Salzburg EUR i 35,40 EUR Triest-Villach.
Przejazd tunelem do z Bockstein do Mallnitz kosztuje 10 EUR/os z rowerem.
Dodam, że nie jechaliśmy na "elektrykach" ;-) i mimo, że do młodzieży już dawno się nie zaliczamy to byliśmy jednymi z najmłodszych na trasie.
Jesteśmy zachwyceni i polecamy!

Dziękuję pięknie za podzielenie się wrażeniami i za wskazówki :) Nie wiem czy pisałem - też spaliśmy w Caneo, chociaż nie spędziliśmy w nim tak wiele czasu. Ale dojazd tam, z widokiem na Adriatyk - petarda :)

Powodzenia, pięknych kolejnych podróży :)

Witam serdecznie,
Fantastyczny tekst :) Zainpirowana nim wybieram się na trasę, z tym że krótszym wariatem- z Udine do Obervellach. Wie Pan może czy autobus powrotny jeździ na tym odcinku i czy wcześniej można zarezerwować miejsca?

Cześć, dziękuję! :) Ale Szymon jestem - żaden pan :)

Nie, nie znam niestety pełnego rozkładu autobusów, nie pomogę. Chociaż ciekawi mnie - dlaczego akurat do Obervellach jedziesz? Jak stamtąd wrócisz i dokąd? Pociągiem do Villach i dalej do Polski? Pytam, bo wygląda na ciekawy plan!

I przepraszam jednak, że tak późno odpisuję. To był długi sezon... :/

Cześć, znajomi planują wyjazd z dziećmi w wieku 12-11 lat, zastanawiam się czy dołączyć z takim dzieckiem i czy to ma sens, nigdzie nie mogę znaleść komentarzy trasy osób z dziećmi. Jak sądzisz?

Myślę, że to na tyle duże dziecko, że nie będzie problemu. Co prawda jest kilka odcinków po szosach - gdzieś niżej/wyżej właśnie o tym już pisałem - ale wszystkie one były dość przyjazne i na żadnym nie było sytuacji podczas naszej jazdy, która miałaby dyskwalifikować trasę pod tym względem.

Ale - ta sama uwaga - na wszelki wypadek proszę na tym nie polegać, a jednak doszukać się kogoś, kto jechał z dzieckiem i będzie bardziej wiarygodny ode mnie :) Powodzenia!

Właśnie wróciłem z wyprawy przez Alpy szlakiem Alpe Adria. Było pięknie!!! Wspaniały szlak. Serdecznie polecam całą drogę czyli zaczynając z Salzburga. Ja jestem zwolennikiem podróżwania pociągami jeśli to tylko możliwe. Do Salzburga można bez problemów dostać się pociągiem przez Wiedeń. Dalej już tylko piękne widoki i dalej jeszcze piękniejsze widoki :-) Nawet podjazd do Bad Gastein jest wynagrodzony pięknym widokiem na dolinę i późniejszym zjazdem w KAryntii do Villach. O częśći drogi we Włoszech czyli zjazdu dawną linią kolejową z Tarvisio nie będę się rozpisywał, trzeba to zobaczyć samemu!!! Jeśli chodzi o powrót to ja przedłużyłem szlak z Grado do Monfalcone (24km). Z Monfalcone jeździ codziennie pociąg rowerowy do Villach a z tamtąd już można złapać przesiadkę do Wiednia i popołudniowy pociąg do Warszawy. Trasa Rowerowa wspaniała, mi zajęła 6 dni i w sumie 450 km.

Dzięki piękne za podzielenie się wrażeniami i wskazówki, mam nadzieję, że wiele osób z tego skorzysta.

A co do pociągów, to bez dwóch zdań jesteśmy ten sam team ;) Niestety, jak pisałem chyba, trafiliśmy na czas remontów po włoskiej stronie i nie dane nam było się przejechać po tamtych okolicach koleją. Chociaż powrót tym komfortowym autokarem nadal uważam za bardzo dobrą decyzję :)

Dzięki i pozdro - udanych kolejnych wypraw :)

Jak wygląda sprawa takiej trasy z dzieckiem? Mamy za sobą Odrą Nysa w 7 dni. Po 70 km dziennie. Chłopak ma 7 lat

Myślę, że nieźle, choć będzie kilka odcinków po drogach publicznych, przy czym zdecydowaną większość stanowią drobne, bardzo lokalne asfalty. Przed Werfen jest dłuższy odcinek po większej drodze publicznej, ale podczas naszej jazdy ruch był naprawdę niewielki (równolegle biegnie autostrada, która przejmuje ruch). Potem długi zjazd z Mallnitz, ale tam również szosa była pusta, chociaż zjazd stromy i szybki. We Włoszech też jakiś kawałek po większej drodze się znajdzie, ale jeśli nie jedziemy drogą rowerową, to są to jakieś drobne, miejskie i podmiejskie uliczki.

Moim zdaniem 7-latek to już takie dziecko, z którym można próbować jechać Alpe-Adria, ale na wszelki wypadek, proszę jeszcze to skonsultować, kto jechał z takim dzieckiem :)

Dodaj Twój komentarz