- Południowy Tyrol z biletami Interrail
- Jeden z naszych ulubionych regionów w Europie
- To nie tylko austostrada Brenner-Bolzano
- Kilkadziesiąt kilometrów po dawnej linii kolejowej
- Tunele dają schronienie w upał
- Sterzing, czyli Vipiteno - pierwszy przystanek
- Południowy Tyrol to zamki i twierdze
- Autostrada nie odbiera przyjemności z jazdy
- Majestatyczna twierdza Fortezza - Franzensfeste
- Kolejny przystanek w Brixen, czyli Bressanone
- Ciche, kameralne miasteczka Południowego Tyrolu
- Brixen czy Bressanone, Sterzing czy Vipiteno?
- Ulubione miejsce na kawę na Piazza Walther
- Człowiek lodu w Muzeum Archeologicznym
- Żyjące mrowisko i przekrój przez lodowiec
- Z rowerem w gondoli kolei linowej
- Jeden z najstarszych tramwajów w Europie
- Sciliar i biegówki na Alpe di Siusi
- Niezwykłe piramidy ziemne w Ritten
- Emocjonujący zjazd do Bolzano
- Z wizytą u włoskiego fryzjera
- Kierunek: Południowotyrolski Szlak Winny!
- Przez Południowy Tyrol po Via Claudia Augusta
- Justyna i Damian jadą nad Gardę
- Merano - uzdrowisko, stare miasto i ogrody zamkowe
- Bardzo po włosku podana kolacja
- Platforma z widokiem na Południowy Tyrol
- Messner Mountain Museum - zamek Juval
- Włoskie jedzenie w Południowym Tyrolu
- Kross i Extrawheel - kolejne udane kilometry
- Południowy Tyrol - gdzie szukać noclegów?
- Rowerem i pociągiem po Południowym Tyrolu
- Był Południowy Tyrol, czas na Niderlandy
Południowy Tyrol z biletami Interrail
Południowy Tyrol był dla nas trzecim etapem w trwającej miesiąc kolejowo-rowerowej trasie po Europie. Początkiem, a później też symbolicznym końcem naszej podróży była znana przełęcz Brenner, na którą przywiózł nas pociąg EuroCity relacji Monachium-Wenecja. Około 270-kilometrową rowerową trasę zakończyliśmy w Schlanders w dolinie Adygi, na szlaku Via Claudia Augusta. Stamtąd - z powrotem na przełęcz Brenner i dalej do Innsbrucka - zabrała nas wygodnie skomunikowana kolej regionalna Południowego Tyrolu. Wolną rękę w wyborze kolejowych połączeń zapewniały nam "sieciowe" bilety kolejowe Interrail - do naszych obowiązków należało tylko wykupienie biletów na rowery oraz rezerwacja miejsc dla nas, gdy wybieraliśmy jazdę pociągiem wyższej klasy.
Jeden z naszych ulubionych regionów w Europie
Wspominałem nie raz, że Południowy Tyrol to jeden z tych regionów w Europie, gdzie czujemy się najlepiej i do którego chętnie wracamy. Dotychczas zachwycaliśmy się walorami północnych Włoch między innymi podczas rowerowej wyprawy przez Alpy, ale też wędrując na biegówkach po płaskowyżu Alpe di Siusi (Seiser Alm) w Dolomitach. To właśnie Dolomity należą do największych skarbów Południowego Tyrolu i stanowią bezcenny krajobrazowy magnes dla turystów ze świata. Nie bez znaczenia jest fakt, że zarówno letni, jak i zimowy aktywny wypoczynek w Dolomitach łączy się tu z włoskim stylem życia - smakami, kulturą i tym wyjątkowo pozytywnym nastrojem włoskich miasteczek.
To nie tylko austostrada Brenner-Bolzano
Naszą trasę po Południowym Tyrolu ułożyliśmy tak, by zobaczyć miejsca, które wielu turystów przyjeżdżających do Włoch nieświadomie omija. To dolina rzeki Isarco (Eisack), którą z przełęczy Brenner aż do samego Bolzano biegnie autostrada A22, nazywana Autostradą Brennerską. Pędzący tą trasą turyści nie tylko nie zaglądają do leżących w dolinie miast, ale często nie mają nawet możliwości, by zza autostradowych barier na ogromnych estakadach dostrzec dno doliny. Tymczasem w miasteczkach jak Sterzing (Vipiteno) czy Brixen (Bressanone) tętni to samo atrakcyjne, urocze włoskie życie co w reszcie kraju. A może była to nawet jego "lepsza" wersja, bo - takie mieliśmy wrażenie - bardziej prawdziwa, naturalna, nie zepsuta turystycznymi tłumami.
Kilkadziesiąt kilometrów po dawnej linii kolejowej
Do poznania doliny Isarco zachęciła nas znaleziona w Internecie informacja o prawie 100-kilometrowej drodze rowerowej, jaka biegnie tędy wykorzystując długie fragmenty starej linii kolejowej. W latach 90-tych XX wieku przebieg Kolei Brennerskiej zmodernizowano i zastąpiono nowocześniejszym, a w śladzie starego położono asfaltową nitkę dla rowerzystów. W ten sposób powstała jedna z pokolejowych tras rowerowych, które przejechaliśmy, a także jedna z na pewno najlepszych dróg rowerowych w Europie. Początek ma w Brenner niedaleko stacji kolejowej i popularnego outletu odzieżowego, a koniec w centrum Bolzano, gdzie włącza się w system dróg rowerowych miasta. Trasa prowadzi po łagodnie nachylonych pokolejowych odcinkach, przerywanych odcinkami drogowymi w mijanych miejscowościach, a także fragmentami biegnącymi wzdłuż Autostrady Brennerskiej.
Tunele dają schronienie w upał
Po fragmentach dawnego przebiegu linii kolejowej pozostało wiele obiektów infrastruktury kolejowej, z których dzisiaj z powodzeniem korzystają turyści rowerowi. Tymi najefektowniejszymi są XIX-wieczne tunele wykute w alpejskich skałach, których w różnym kształcie między Brenner a Bolzano jest nawet kilkanaście. Wszystkie są oświetlone, przeważnie kilkusetmetrowej długości i z asfaltową nawierzchnią, zajmującą mniejszą część powierzchni tunelu. Po drodze trafiają się również dawne przystanki kolejowe, które jednak często - szczególnie te położone dalej od dzisiejszych miasteczek - są w dość smutnym stanie. Szkoda, bo odnowione mogłyby stanowić piękną pamiątkę i podkreślać pokolejowy charakter szlaku. Miłośnicy kolejowych klimatów bez problemu dostrzegą też inne dawne kolejowe budynki, mosty, znaki kolejowe, sygnalizatory czy semafory. Inne pokolejowe trasy rowerowe odwiedzone przez nas to Stary Kolejowy Szlak na Pomorzu Zachodnim i Kolejowy Szlak Rowerowy Hesji.
Sterzing, czyli Vipiteno - pierwszy przystanek
"Rześkie górskie powietrze z lekką nutą południa" - tak o tym mieście pisze strona internetowa Południowego Tyrolu. To pierwsze większe, interesujące miasteczko na naszej trasie, o którym mówi się nawet jako o jednym z najpiękniejszych we Włoszech. Symbolem miasta jest Torre delle Dodici - Zwölferturm, 46-metrowa kamienna wieża z XV wieku, pod którą przebiega główny miejski deptak. Warto zatrzymać się w Sterzing na dłużej, by zwiedzić XV-wieczny ratusz i muzeum z fragmentami ołtarza autostwa XV-wiecznego rzeźbiarza, Hansa Multschera, a może też muzeum miejskie opowiadające o dziejach Vipiteno. Po wszystkim można przysiąść w jednej z pasticerii, by uzupełnić spalone kalorie i znów poczuć smak klasycznego włoskiego espresso.
Południowy Tyrol to zamki i twierdze
Właśnie w okolicy Sterzing na zboczach naszej doliny zaczynamy coraz częściej dostrzegać górujące nad okolicą zamki. Tuż za granicami miasta, na skale na prawym brzegu rzeki Isarco, stoi zamek Reifenstein, uważany za najlepiej zachowany zamek w Południowym Tyrolu. Naprzeciw zamku Reifenstein stoi kolejna warownia z wysoką, okrągłą wieżą, tworząc charakterystyczną "bramę" do Południowego Tyrolu - to zamek Sprechenstein. Najbardziej znanym w tej okolicy jest jednak barokowy zamek Wolfsthurn, w którym mieści się włoskie narodowe muzeum myślistwa i rybołówstwa. Niestety, ten ostatni znajduje się w jednej z bocznych dolin i by móc obejrzeć bogate zbiory eksponatów trzeba oddalić się dobre kilka kilometrów od szlaku prowadzącego doliną Isarco.
Autostrada nie odbiera przyjemności z jazdy
Za Sterzing szlak rowerowy z Brenner do Bolzano biegnie po odcinkach lokalnych dróg publicznych i po drodze rowerowej wzdłuż Autostrady Brennerskiej. Nie jestem fanem prowadzenia szlaków rowerowych po drogach technicznych wzdłuż autostrad, ale w tym przypadku muszę przyznać, że tutaj wrażenia z jazdy są wciąż na bardzo wysokim poziomie. Wpływ na to z pewnością mają walory górskiego krajobrazu, ale też sposób poprowadzenia trasy. Szlak przecina czasem tereny niewielkich kopalni granitu i innych tutejszych kruszców, czasem wciska się między linię kolejowej a autostradę, a zdarza się, że wspina się do granicy lasu i wąskie odcinki doliny omija trawersując jej strome zbocze.
Majestatyczna twierdza Fortezza - Franzensfeste
Turyści podróżujący autostradą z Bolzano na północ na pewno pamiętają widok ogromnej twierdzy, która pojawia się gdzieś za Brixen po prawej stronie drogi. To Fortezza - Franzensfeste ("twierdza Franciszka") - warownia wybudowana na początku XIX wieku przez Austrię pod panowaniem cesarza Franciszka I, która miała chronić państwo austriackie od południa. Była wtedy nawet największą fortecą w Europie. Fortezza jednak nigdy nie została wykorzystana w warunkach bojowych, bo sojusz, jaki kilkadziesiąt lat później zawarły Austria i Włochy sprawił, że budowa warowni okazała się niepotrzebna. Wielką budowlę od kilku lat można zwiedzać, choć nam niestety się to nie udało - zameldowaliśmy się pod twierdzą już po jej zamknięciu.
Kolejny przystanek w Brixen, czyli Bressanone
Zwiedzanie Brixen, czyli włoskiego Bressanone, zaczęliśmy w najlepszy możliwy sposób - od śniadania w jednej z kawiarni w centrum miasta. Kawa, słodkie ciastko, poranne słońce wdzierające się pod nasze parasole stojące na skrzyżowaniu pieszych traktów w centrum miasta... Chyba trudno wyobrazić sobie większy... demotywator do ruszania w drogę. Jeszcze na dobre nie wystartowaliśmy, a już żal nam było odrywać się od błogiego colazione. Za chwilę zwiedziliśmy jeszcze katedrę w Brixen, datowaną aż na X wiek, zajrzeliśmy na dziedziniec Pałacu Biskupiego i ruszyliśmy w dalszą drogę do niedalekiego Bolzano ścieżką rowerową wzdłuż rzeki Isarco. Zagladając do przewodnika wpadło nam jeszcze w oko, że Brixen jest rodzinnym miastem himalaisty Reinholda Messnera, który na naszej trasie miał pojawić się jeszcze kilkukrotnie.
Ciche, kameralne miasteczka Południowego Tyrolu
I jeszcze na dobre się nie rozpędziliśmy, gdy zatrzymał nas klimat kolejnego południowotyrolskiego miasteczka. Wszystkie uliczki niewielkiego Klausen (Chiusa) zawieszone były flagami Europy, co nadawało miejscu dodatkowego kolorytu. Bezpośrednio nad placem w centrum góruje niewielki zameczek Branzoll i Wieża Kapitańska, w której kiedyś stacjonował kapitan oddelegowany tutaj przez biskupstwo w Brixen. W oddali, na wysokiej skale, widać klasztor Sabiona (Säben) - jeden z najstarszych chrześcijańskich zabytków w Alpach, będący pierwszą siedzibą biskupstwa Południowego Tyrolu, którą później przeniesiono do Bressanone. Gdyby nie nasze rowery, na pewno wspięlibyśmy się na klasztorne wzgórze by spojrzeć na okolicę z góry.
Brixen czy Bressanone, Sterzing czy Vipiteno?
Włosko-niemiecka historia Południowego Tyrolu nadała mu wyjątkowego charakteru, tworząc region, który nawet w nazwie oficjalnej strony na Facebooku szczyci się swoją "innością". Można napisać, że włoski temperament tonuje niemiecki porządek, ale... właściwie jak rozumieć to zdanie - co stanowi w nim podmiot i nadaje ton? Podobnie jest z podwójnym nazewnictwem - używane wymiennie włoskie i niemieckie nazwy powodują, że trudno odgadnąć, którą używa się częściej. W sklepach czy restauracjach słychać obydwa języki. Ciekawe, że na północy regionu - w miastach jak Brixen i Sterzing - niemieckiego jako głównego języka używa aż 75% mieszkańców, a włoskiego tylko 25%. A kilkadzesiąt kilometrów dalej - w Bolzano - proporcje dokładnie się odwracają.
Ulubione miejsce na kawę na Piazza Walther
Nie uznalibyśmy żadnego wyjazdu do Włoch za udany bez wypicia kawy na Piazza Walther - centralnym plazu Bolzano. Nasza - zupełnie nieoryginalna, wiemy! - tradycja narodziła się kilkanaście lat temu podczas podróży do Toskanii i tak już zostało. Mamy tu swój ulubiony, narożny stolik w jednej z kawiarni i tego lata był już czwarty czy piąty raz, gdy siadamy, zamawiamy kawę (tym razem mrożoną - taki upał!) i cieszymy się widokiem katedry Wniebowzięcia NMP i Walthera von der Vogelweide na środku placu. Wstyd się przyznać, ale dopiero tego lata dowiedziałem się, kim był patron placu - to XII-wieczny, podróżujący, śpiewający artysta niemiecki, który - dzięki swojej lirycznej twórczości - nazywany jest nawet największym poetą Niemiec przed Goethe'm.
Człowiek lodu w Muzeum Archeologicznym
Wśród wielu postaci związanych z Bolzano jest jeszcze ta zupełnie wyjątkowa - Ötzi. Takie imię otrzymał człowiek, którego zwłoki znalazła dwójka niemieckich turystów w Alpach Ötztalskich w 1991 roku. Nikt początkowo nie podejrzewał, że przeprowadzone badania określą wiek Ötziego na ponad 5300 lat! Poznano nawet wiek, choroby które przeszedł, styl życia i wiele innych informacji, o których opowiada oryginalna ekspozycja w Muzeum Archeologicznym Górnej Adygi w Bolzano - naszym zdaniem punkt obowiązkowy wizyty w Południowym Tyrolu. Ciekawe, że roszczenie o prawa do znaleziska wysunęła Austria, gdyż Ötzi został znaleziony w pasie granicznym. I że niemiecki znalazca Ötziego zmarł podczas górskiej wycieczki, krótko po wygranym procesie z Południowym Tyrolem w sprawie nagrody za przysporzenie regionowi zysków z nowej atrakcji.
Żyjące mrowisko i przekrój przez lodowiec
Ötzi nie jest jedynym ciekawym eksponatem w muzeach w Bolzano. Dość niespodziewanym widokiem w Muzeum Historii Naturalnej Górnej Adygi jest... mrowisko. W kilku połączonych ze sobą dużych terrariach żyją tysiące prawdziwych, żywych mrówek, których życie można podglądać z najbliższej możliwej odległości. Wśród innych ciekawych eksponatów prezentujących środowisko naturalne Południowego Tyrolu jest również model doliny Adygi podczas zlodowacenia sprzed 20 tysięcy lat. Sporych rozmiarów przekrój w bardzo obrazowy sposób pokazuje, jak kiedyś wyglądały Alpy. Wrażenie robi porównanie niewielkich obiektów widocznych na odtworzonym dzisiejszym dnie doliny z ogromną masą lodu zalegajacą kiedyś ten obszar. Odtworzyłem sobie później, już podczas jazdy rowerem wzdłuż Adygi - ten model bardzo skutecznie pobudził moją geograficzną, czy może raczej geomorfologiczną, wyobraźnię.
Z rowerem w gondoli kolei linowej
Już podczas poprzedniego pobytu w Bolzano wpadła nam w oko kolej linowa, która aż 30-osobowymi gondolami wywoziła pasażerów gdzieś w górę doliny. Tym razem podróż nią włączyliśmy do naszej trasy i po kilkunastominutowej podróży z przepięknymi widokami na Bolzano i Dolomity wysiedliśmy w "Górnym Bolzano" czyli miejscowości Soprabolzano. Widoki, jakich byliśmy świadkami podczas podróży, bez wątpienia należały do tych najpiękniejszych podczas całego naszego pobytu w Południowym Tyrolu. Po prawej stronie prężyła się panorama masywu Catinaccio, którego niemiecka nazwa brzmi Rosengarten - bo mieni się kolorem róż, gdy jest oświetlany przez zachodzące Słońce. Z lewej zachwycały nas winnice porastające zbocze, a w oddali płaskie dno doliny Adygi szczelnie wypełniało Bolzano.
Jeden z najstarszych tramwajów w Europie
Tuż po wyjściu z górnej stacji kolei linowej w miejscowości Soprabolzano przed nami pojawiły się ciemnoczerwone wagony przypominające tramwaj. To tzw. Rittner Bahn - lekka kolej łącząca miejscowości na płaskowyżu Renon (Ritten). Linia istnieje tu od 1907 roku - wtedy funkcjonowała także na górskim odcinku do Bolzano i dopiero w latach 60-tych została zastąpiona koleją linową - właśnie tą, która przywiozła nas na płaskowyż. Dziś Rittner Bahn kursuje tylko pomiędzy miejscowościami Soprabolzano i Klobenstein, służąc zarówno turystom, jak i mieszkańcom. Podobnie jak kolej linowa, ta górska linia tramwajowa obsługiwana jest przez SAD - przedsiębiorstwo komunikacyjne Południowego Tyrolu.
Sciliar i biegówki na Alpe di Siusi
Podobnie jak w Austrii, gdy wyprawa po austriackiej trasie rowerowej Ennsradweg przypomniała nam biegówki w Ramsau am Dachstein, tak i w Południowym Tyrolu stanęły nam przed oczami zimowe obrazki. Dokładnie po drugiej stronie charakterystycznego Sciliara (którego "śpiąca" sylwetka zawsze wydaje mi się kuzynem naszego Giewontu) znajduje się płaskowyż Alpe di Siusi, gdzie kilka lat temu spędziliśmy kilka pięknych dni na biegówkach. Ale Alpe di Siusi przejechaliśmy też rowerami podczas naszej pierwszej wyprawy przez Alpy kilka lat temu! Mamy tyle wspaniałych, aktywnych wspomnień z Południowego Tyrolu - jak możemy nie chcieć do niego wracać w poszukiwaniu kolejnych?
Niezwykłe piramidy ziemne w Ritten
Wśród atrakcji płaskowyżu Ritten są niezmiernie rzadko spotykane piramidy ziemne, możliwe do wypatrzenia na zalesionych zboczach doliny Isarco. Powstały w wyniku erozji gleby, w glinie naniesionej przez lodowiec. Piramida ma swój początek w wypłukaniu gruntu wokół znajdującego się w niej głazu, który następnie chroni - jak parasol - utwardzoną glinę leżącą pod nim. Trwające od nawet 10 tysięcy lat procesy erozji ziemnej spowodowały wykształcenie się piramid, z których niektóre mają nawet do 40 metrów wysokości. Są doskonale widoczne z szosy prowadzącej po płaskowyżu, a dzięki pieszej ścieżce można podejść bliżej i podziwiać ten geologiczny majstersztyk z platformy widokowej.
Emocjonujący zjazd do Bolzano
Po dniu błogiej przerwy, jaki urządziliśmy sobie w jednym z pensjonatów w Auna di Sotto, nadszedł czas na zwiedzanie kolejnych zakątków Południowego Tyrolu. Dziesięciu kilometrom zjazdu do Bolzano towarzyszyły równie ogromne krajobrazowe emocje, co wjazdowi gondolą na płaskowyż Ritten sprzed dwóch dni. Na kolejnych serpentynach prowadzących do stolicy Południowego Tyrolu przesuwały nam się przed oczami panoramy Dolomitów i zielone zbocza doliny wypełnione winnicami. W dodatku większość tego odcinka pokonaliśmy w towarzystwie uroczych włoskich oldtimerów, których pasażerowie pozdrawiali nas przy każdej okazji. Ola szybko uciekła mi z pola widzenia, a ja na jednej z serpentynowych "agrafek" rozstawiłem statyw i zrobiłem zdjęcie z myślą o okładce Rowertouru.
Z wizytą u włoskiego fryzjera
Przed opuszczeniem Bolzano spotkała mnie jeszcze jedna niecodzienna... atrakcja. Po prawie trzech tygodniach od wyjazdu z domu i z powodu upałów panujących podczas naszego wyjazdu, zapragnąłem pozbyć się nadmiarowej fryzury pod kaskiem. Znaleziony w centrum Bolzano fryzjer szybko zabrał się do roboty, ostrzygł mnie do połowy, po czym oświadczył, że potrzebuje przerwy. Z niewielkiej szkatułki wyciągnął skręta z marihuany, zapalił i wyszedł przed zakład zaciągając się. Zaskoczonym nam za chwilę oświadczył, że to z powodu nadmiernej kurczliwości mięśni dłoni, a medyczną marihuanę zapisał mu lekarz. Można? ;-)
Kierunek: Południowotyrolski Szlak Winny!
W Bolzano rozpoczyna się jedna z największych atrakcji naszej trasy po Południowym Tyrolu - Südtiroler Weinstraße (Strada del Vino), czyli Południowotyrolski Szlak Winny. To wspólne przedsięwzięcie enoturystyczne tworzą miejscowi producenci wina, winiarnie, restauracje i inni podmioty związane z enoturystyką w tym najstarszym regionie winiarskim Włoch. Obiekty należące do Szlaku można znaleźć już w Bolzano, także w miasteczku Ora (Auer), do którego dotarliśmy po pokonaniu kilkunastu kilometrów po szybkiej drodze rowerowej wzdłuż rzeki Adygi. Jednak te najpiękniejsze miejsca leżą za charakterystycznym, podłużnym masywem Mitterberg, dokładnie ukryte przed wzrokiem podróżujących autostradą A22.
To tam, w starym korycie Adygi, leży Lago di Caldaro (Kalterer See) - jezioro o najcieplejszej wodzie w Alpach, z temperaturą wody dochodzącą latem do 28 stopni. Dzięki unikalnemu mikroklimatowi wokół jeziora Kalterer See panują bardzo dobre warunki do uprawy wina - pochodzą stąd gatunki o tej samej nazwie, oznaczone etykietą DOC. Wody jeziora, na którym zabronione jest używanie łodzi silnikowych, a także jego okolice, są popularnym miejscem do uprawiania różnego rodzaju sportów wodnych i turystyki. Otoczone górami miejsce sprawia wrażenie tajemniczego zakątka, do którego docierają tylko wtajemniczeni. Nas dodatkowo zachwyciła przebiegająca między tutejszymi winnicami droga rowerowa - fragment transalpejskiej trasy Via Claudia Augusta.
Przez Południowy Tyrol po Via Claudia Augusta
Przez Południowy Tyrol biegnie ok. 150-kilometrowy odcinek szlaku kulturowego Via Claudia Augusta, poprowadzonego wzdłuż dawnej drogi rzymskiej z początków naszej ery. Większość południowotyrolskiego odcinka korzysta z fantastycznej drogi rowerowej wzdłuż rzeki Adygi, poza tym jednym fragmentem, który przebiega przez obszar wspomnianej Strada del Vino - Południowotyrolskiego Szlaku Winnego. Długie fragmenty biegną w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki, której charakter, szerokość koryta, a nawet kolor wody zmieniają się na różnych odcinkach. Transalpejska Via Claudia Augusta ma swój początek w Augsburgu w Niemczech, a koniec, a raczej dwa możliwe warianty zakończenia szlaku, we Włoszech - nad Adriatykiem i w delcie Padu.
Justyna i Damian jadą nad Gardę
Właśnie na szlaku Via Claudia Augusta, gdzieś między Merano a Naturns, zupełnie niespodziewanie spotkaliśmy Justynę i Damiana, z którymi wcześniej znaliśmy się wyłącznie z krótkiej rozmowy na fanpage'u Znajkraju. Przesympatyczna para była w drodze z Niemiec nad Gardę - jak sami napisali na wiezionej planszy - na prosecco i lody. Kilkadziesiąt minut spędziliśmy wymieniając wrażenia z jazdy po alpejskich trasach i wspominając inne wyprawy. I gdyby nie fakt, że jechaliśmy w odwrotnych kierunkach, na pewno przegadalibyśmy ten wieczór przy południowotyrolskich trunkach.
Merano - uzdrowisko, stare miasto i ogrody zamkowe
Chwilę wcześniej odwiedziliśmy Merano - powstałe w XIX wieku miasto-uzdrowisko, które odwiedzamy drugi raz i po raz drugi panuje w nim niemożliwy upał. Sprzyja temu położenie w kotlinie, w załomie doliny Adygi. Merano jest inne niż inne włoskie miasta - życie wydaje się skupiać tutaj na bulwarach i promenadach nad rzeką Passirio, podczas gdy na uliczkach położonego wyżej starego miasta panuje cisza i zupełnie niewłoski spokój. Merano słynie również, a dla wielu - przede wszystkim, z ogrodów zamku Trauttmansdorff, leżącego w pewnym oddaleniu od centrum miasta. Obok nich znajduje się pierwsze w Południowym Tyrolu muzeum poświęcone historii turystyki - Touriseum.
Bardzo po włosku podana kolacja
Kolejny dzień pobytu w Południowym Tyrolu spędziliśmy robiąc kolejną przerwę - tym razem w Naturns. Nie byliśmy zmęczeni - przecież nie bardzo było czym się zmęczyć, może jedynie ogromem wrażeń krajobrazowo-kulturowych. Aby przedłużyć nasz pobyt we Włoszech wykorzystaliśmy wdzięczny pretekst, jakim był termin oddania redakcji Rowertouru artykułu z jednej z naszych poprzednich wypraw. I tak wieczorem trafiliśmy do restauracji w Naturns, bardzo niedaleko kempingu na którym spaliśmy, na wyjątkowo niespiesznie, bardzo po włosku podaną kolację. By następny dzień zacząć od niesamowitych widoków na dolinę Adygi.
Platforma z widokiem na Południowy Tyrol
Krótką zmianę perspektywy zapewniła mi... kolej linowa w Naturns. Niewielka opłata za wjazd, darmowy przewóz roweru i po kilku minutach jazdy mogłem spoglądać na dolinę Adygi z wysokości o ponad 800 metrów wyższej. Ciekawostką jest, że dolna stacja kolei w Naturns jest zupełnie bezobsługowa - pierwszym i jedynym pracownikiem obiektu jakiego spotkałem był człowiek pobierający opłatę w górnej stacji. Spod niej czekała mnie jeszcze krótka wspinaczka do pięknego punktu widokowego, a potem 7 kilometrów zjazdu po alpejskim zboczu, połączonego z podziwianiem "wiszących" na nim gospodarstw - tych, których lokalizacja obserwowana z dna doliny budzi takie wielkie wrażenie.
Messner Mountain Museum - zamek Juval
Dosłownie "za rogiem", chwilę po wyjechaniu z Naturns, trafiliśmy na drugi podczas naszej wyprawy obiekt należacy do Messner Mountain Museum - zamek Juval. Wszystkich "oddziałów" muzealno-edukacyjnego przedsięwzięcia, założonego przez słynnego alpinistę i himalaistę Reinholda Messnera, jest sześć, z czego trzy mieszczą się w starych zamkach Południowego Tyrolu. Dla miłośników gór to na pewno ogromna atrakcja pobytu we Włoszech, każde z miejsc opowiada o innych aspektach górskiej pasji i w inny sposób pokazuje góry. W kalendarzu imprez Messner Mountain Museum są również spotkania z samym Messnerem, który w Polsce stał się znany dzięki wygranej rywalizacji z Jerzym Kukuczką o zdobycie Korony Himalajów i Karakorum.
Włoskie jedzenie w Południowym Tyrolu
Pisać o Włoszech nie pisząc o jedzeniu? Nie będziemy ukrywać - uwielbiamy włoskie jedzenie i wcale go sobie w Południowym Tyrolu nie żałowaliśmy. Szczególnie mając wymówkę w postaci przejechanych kilometrów... I mimo że w Polsce już nie brakuje miejsc, gdzie można zjeść pyszną pizzę we włoskim stylu, to jednak pizza jedzona w centrum włoskiego miasteczka, w otoczeniu widoków na Alpy czy Dolomity, wśród śpiewających włoskich rozmów wokół, będzie zawsze smakowała lepiej. Zdjęcie niżej to ten wyjątkowy, ostatni obiad we Włoszech, gdzieś w dość zwykłej restauracji w bocznej ulicy Merano, tuż przed odjazdem w kierunku Innsbrucka, a dalej Holandii. Przepyszna, doprawiona zawadiackim uśmiechem uroczej włoskiej kelnerki w tle.
Kross i Extrawheel - kolejne udane kilometry
Trasa po Południowym Tyrolu to kolejne kilkaset kilometrów, jakie zrobiliśmy na naszych rowerach Krossa i z zestawami sakw Extrawheela. Wszystko ponownie spisało się bez zarzutu, nie sprawiając nawet najmniejszego kłopotu na trasie. Więcej - szybkie serpentyny były doskonałą okazją do testu przyczepki Extrawheela - do sprawdzenia zachowania się podczas szybkich zmian kierunku i balansu bagażu na zakrętach. W przeciwieństwie do poprzedniego modelu Extrawheela, który potrafił czasem wprawić nawet cały rower w nieprzyjemną wibrację, w Extrawheelu z 2019 roku nawet przy prędkości 60-70 km/h można zapomnieć, że ciągniemy za sobą trzecie koło. A nasze transy oczekujące na powrotny pociąg do Innsbrucka budziły żywe zainteresowanie pasażerów z sąsiedniego peronu dworca w Merano.
Południowy Tyrol - gdzie szukać noclegów?
W Południowym Tyrolu posługiwaliśmy się przede wszystkim wynikami z serwisu noclegowego Booking.com i jedną z aplikacji pokazujących campingi w Europie. Za każdym razem zadowoleni opuszczaliśmy dane miejsce. Raz trafiliśmy na rowerowy hotel ze zdjęcia, innym razem byliśmy dopiero drugimi gośćmi na nowo otwartym kempingu koło Bolzano, a jeszcze inną noc spędziliśmy na mocno zatłoczonym, popularnym kempingu w dolinie Adygi, którego sanitariaty przypominały... przewodnik. A może górski szlak? Na ścianach widniały drogowskazy i tablice informacyjne rodem z turystycznych szlaków. I tak z porannego mycia, golenia lub załatwiania innych... "spraw" można było wrócić mądrzejszym o wiedzę o regionie. Świetny pomysł.
Rowerem i pociągiem po Południowym Tyrolu
Zawsze powtarzamy, że lubimy pociągi i mocno zachęcamy do korzystania z nich podczas rowerowych aktywności. Podczas włoskiego etapu podróży po Europie z Interrail mieliśmy okazję poznać regionalną kolej Południowego Tyrolu, której operatorem jest tutejszy związek transportowy SAD - ten sam, który obsługuje także kolej linową w Bolzano i tramwaj w Ritten. I powiemy Wam, że taka nomen omen "kolej" rzeczy - najpierw przejechać trasę rowerem z Brenner do Schlanders, a później wrócić tą samą trasą pociągiem np. do Innsbrucka, jak my - to wyśmienita sprawa. Naprawdę przyjemnie jest najpierw odkrywać te wszystkie widoki z roweru, a później "utrwalać" je z okien pociągu. Nie zrobicie tego z samochodem! Planując taki wyjazd pamiętajcie o wyjątkowo praktycznym regionalnym połączeniu SAD z Innsbrucka przez Bolzano i Merano aż do Schlanders - prawie na początek doliny Adygi.
Był Południowy Tyrol, czas na Niderlandy
Po pięknie dolin Południowego Tyrolu, po jedynym w swoim rodzaju włoskim klimacie, szczęśliwie dla nas poznawanym z rowerowego siodełka, nadszedł czas na kolejny etap podróży: Niderlandy - Fryzję i Morze Wattowe. Wcześniej rowerowe wrażenia zapewniały nam Drezno z Krainą Łaby i Alpy austriackie. Każda z części naszej podróży była wyjątkowa, wszędzie cieszyliśmy się czym innym i zawsze docieraliśmy w nowe miejsca, poznawaliśmy nowe fakty z historii Europy. Ale Południowy Tyrol... Ach, ten piękny Południowy Tyrol!
Polecasz Booking do rezerwacji noclegu. A co powiesz na Airbnb? Czy to w ogóle bezpieczne teraz rezerwować loty do Włoch?
Airbnb też jest w porządku :), spaliśmy tak m.in. w Emilii-Romanii - wtedy znaleźliśmy m.in. super domek z basenem w górach :). A czy bezpiecznie... okazuje się że rok później - przepraszam za opóźnienie w odpowiedzi, tak niestety się zdarza :( - jesteśmy w tej samej sytuacji.
No cóż... to loteria. My staramy się organizować wyjazdowy rok jak co roku, jednak zostawiając sobie furtkę na odwołanie i zmianę planów. Myślę, że dziś zupełnie nikt nie wie, co może się stać i jak będą wyglądać podróże - i te do Włoch, i nawet te do Polski :/
Tylko że nie czas na wyjazdy teraz. I nie wiadomo co będzie do lata!
Ale nas też Dolomity urzekły, bo widziałem, że jeszcze tam też byliście na rowerach. My chodziliśmy pieszo, ale często myśleliśmy z zazdrością że z roweru można obejrzeć więcej w ciagu jednego dnia. Więc teraz w wolnych chwilach orientuję się w możliwościach rowerowych. Coś polecasz na rower w Dolomitach?
W Dolomitach turystycznie - czyli tak długodystansowo z sakwami - można jeździć zwykle niestety tylko po drogach publicznych. Dla dorosłych to nie problem, ale już rodzinnie to tak się nie bardzo będzie dało. W każdym razie wrażenia z wjechania rowerem w Dolomity są nieziemskie i na pewno trzeba to zrobić przynajmniej raz w życiu :) - wiecej o Dolomitach pisałem w naszym wpisie z wyprawy przez Alpy, link powinien być przed lub po galerii ze zdjęciami :)
Brzmi ciekawie, lubię aktywność na świeżym powietrzu w pięknych okolicznościach przyrody. Ostatnio dość mocno wkręciłem się w trekking, we wrześniu planuję wypad w okolice Mont Blanc z biurem turystycznym żeby pieszo eksplorować te okolice.
Muszę przyznać, że tak jak jestem właściwie wyłącznie rowerowy, to akurat w przypadku Dolomitów bardzo zazdroszczę chodzenia na piechotę po nich. W Europie Dolomity na pewno nie mają sobie równych pod względem piękna krajobrazu :)
Bardzo się cieszę, że trafiłam na Pańskiego bloga. Wpis i zdjęcia mnie urzekły :)
Cudowna wyprawa - czytając mam po części wrażenie, jakbym sama przemierzała szlaki Tyrolu!
Pozdrawiam!
Pięknie dziękuję za miłe słowa i okropnie przepraszam za opóźnienie w odpowiedzi. W tych czasach coraz trudniej ogarnia się wszystkie miejsca w których pojawiają się nasze relacje :)
I bardzo się cieszę z takich wrażeń u naszych Czytelników - przecież temu nasze relacje służą, by podzielić się z Wami tym pięknym światem i widokami które sami widzimy. A Południowy Tyrol widokowo to przecież światowa ekstraklasa! :)
Pozdrawiam, zdrowia dużo i bezpiecznych podróży :)
Szymon - czy uważasz że jest sensowne rezerwowanie noclegu w Południowym Tyrolu? Czy myślisz że będzie możliwy wyjazd do Włoch w kwietniu lub w maju? Dziękuję za radę z góry i za ciekawe opisy miejsc na rowery w Polsce. Krzysztof
Właśnie w którymś z komentarzy pisałem, że nikt nie wie, co to będzie. My jednak żyjemy nadzieją, że będzie dobrze i planujemy rok jak każdy inny. Najwyżej jeden czy drugi zagraniczny wyjazd odwołamy i awaryjnie znajdziemy coś w Polsce.
Dzięki za komentarz, pozdrawiam, dobrego roku :)
Znamy te miejsca naszych tras na narty! Jak jedziemy do Madonny zawsze witamy się z Włochami obiadem w Bolzano. To chyba zwyczaj podobny do waszego. Dziękuję za trochę miłych wspomnień z tego ujmującego regionu. K.
Pamiętam Madonnę z mojego przejazdu wiosną po Trentino - ale tam było wtedy pusto! :) Mogłem sobie tylko wyobrażać, jakim popularnym miejscem jest zimą.
Jeśli lubicie okolice Madonny właśnie zimą, a szukacie inspiracji na rower latem, to właśnie tamte okolice - trochę Południowy Tyrol, trochę Trentino - będą wyśmienite! :)
Witam. Planujemy wyjazd z rowerami na Via Claudia Augusta. Czy kolejka linowa do Soprabolzano zabiera rowery ? Ile kosztuje wjazd ?
Cześć Krzysztof - tak! My wjechaliśmy na górę z naszymi rowerami. Wagoniki są sporej wielkości, nie ma problemów z wzięciem rowerów. Ale cen nie pamiętam, myślę że powinieneś rzucić okiem na jej stronę internetową.
Powodzenia na Via Claudia Augusta :)
Cały Południowy Tyrol to bombowa okolica, gdyby się dało i nie chcielibyśmy poznawać innego świata to jeździłbym tylko tam. Dwa tygodnie kiedyś kręciłem po samych Dolomitach. Same piękne krajobrazy. Ludzie!
Zgadzam się, myślę że Dolomity w Południowym Tyrolu mogą być inspiracją do niejednego wyjazdu. Pisałem gdzieś chyba, może nawet we wcześniejszym komentarzu, że po Dolomitach to nawet bym pieszo pochodził. A wcale nie przepadam za pieszymi wycieczkami, bo... chyba za mało się podczas nich dzieje ;) W Dolomitach to jednak nie grozi :) Pozdrowienia!
Witaj piękne zdjecia i opis, planuję ze znajomymi początek maja wyjazd do Słowenii ale w razie niepogody może Południowy Tyrol. Mam pytanie czy w pociągach można kupić bilet u konduktora.
Jeśli dobrze pamiętam - tak. My nawet prawie byliśmy w takiej sytuacji, że ledwo zdążyłem kupić bilety w automacie przed wyjazdem, ale w czasie kupowania w pośpiechu ktoś mnie uspokajał, że mogę też w pociągu. Więc - tak, chyba tak, ale na pewno, tak na 100% - nie wiem.
Dodaj Twój komentarz