Kemping w Landmannalaugar

You are here

Islandia południowa na rowerze

Na skróty: mapa / w pobliżu (6) / zdjęcia (311) / popularne (6) / komentarze (44)

Nasza rowerowa wyprawa na Islandię zaskoczyła nas równie mocno, jak wszystkich zaskoczyły linie lotnicze Wizz Air, uruchamiając połączenie z Gdańska do Keflaviku. Godzinę po ogłoszeniu nowej trasy na Islandię dwa miejsca na pokładzie trzeciego lotu z Polski na tę niezwykłą wyspę były nasze. Do tanich lotów dołożyliśmy rezerwację w ekskluzywnym, przestronnym, zielonym apartamencie, wożonym przeze mnie w jednej z sakw. To musiało się udać! :-)

Obserwuj Znajkraj na Facebooku i Instagramie :-)

Nasi Partnerzy

Bird.pl. Wędrowne wczasy rowerowe
Wędrowne wczasy rowerowe
Rowery turystyczne
Szlaki rowerowe w Brandenburgii

Trasa wycieczki na mapie

Trasa: Jökulsárlón - Skaftafell - Kirkjubæjarklaustur - Hella - Leirubakki - Landmannalaugar - Hrauneyjar - Arnes - Gullfoss - Laugarvatn - Þingvellir - Reykjavik
Ślad GPS (plik GPX): Binary Data www.znajkraj.pl-islandia-2015.gpx (191.02 KB).
Zielona Islandia
Zielona Islandia

Niesamowite krajobrazy Islandii

Islandia jest przepiękna, choć z pewnością jest to piękno inne od tego, którym szczyci się wiele popularnych miejsc na świecie. Rozległe pola lawy po erupcji wulkanu Laki przed dwustu laty, wypełnione piaskiem wulkanicznym czarne krajobrazy pod Heklą, czy plaże nad Oceanem Atlantyckim ozdobione turkusowymi diamentami z lodu - to przykłady miejsc, które swoją wyjątkowością odbierały nam mowę. Trasę planowaliśmy tak, by mimo krótkiego, zaledwie 14-dniowego pobytu na Islandii, zobaczyć możliwie wiele różnych twarzy islandzkiej natury. Rzeczywiście - dzisiaj potrafilibyśmy wymienić może nawet kilkadziesiąt różnych typów krajobrazów Islandii, wśród których jechaliśmy.

Droga wśród łubinu w kierunku Arnes
Droga wśród łubinu w kierunku Arnes

Walczące foki i lodowe klejnoty

Rowerową wyprawę zaczęliśmy przy słynnej lagunie lodowcowej Jökulsárlón na południowym wybrzeżu wyspy. Skryta w nisko zawieszonych chmurach, skąpana w siąpiącym deszczu, Jökulsárlón będzie dla nas wyjątkowym wspomnieniem. Spaliśmy na dziko, nad taflą jeziora lodowcowego, pod wyłaniającym się czasem z mgły lodowcem Vatnajökull, największym w Europie pod względem objętości. W nocy, po ustaniu deszczu, przez chwilę obserwowaliśmy walkę fok na jednej z wielu oderwanych od lodowca ogromnych brył lodu, z których słynie to miejsce. Ale zanim rozbiliśmy się nad Jökulsárlón, obejrzeliśmy jeszcze spektakl w wykonaniu oceanu. To rzeczy, jakich nie zaoferują nawet najlepsze szlaki rowerowe w Europie.

Jökulsárlón - Laguna Lodowcowa
Jökulsárlón - Laguna Lodowcowa

Gdy dotarliśmy na brzeg Oceanu Atlantyckiego, na plaży z czarnego, wulkanicznego piasku leżały niewielkie bryły białego, srebrnego, lub przezroczystego lodu, przypominając ekspozycję w gigantycznym salonie jubilerskim. Staliśmy tyłem do oceanu, urzeczeni niezwykłością widoku, gdy nagle za naszymi plecami usłyszeliśmy nowe dźwięki - w wodzie leżała ogromna, turkusowa bryła lodu. Wyrzucona przez ocean trzeszczała z powodu nagłej zmiany otaczającej ją temperatury. Po chwili obok pojawiła się druga, trzecia, dziesiąta, setna... Wszystkie trzeszczały, skrzypiały, skwierczały... I po kilkunastu minutach, równolegle do pierwszego, leżał drugi rząd lodowych klejnotów, tym razem w odcieniach błękitu, turkusu, akwamaryny. Wszystko to działo się tak, jakby ocean ze swoim przedstawieniem czekał tylko na nasze przybycie. Wkrótce z tego teatru natury wygonił nas chłód, wiatr i deszcz.

Nad oceanem koło laguny Jökulsárlón
Bryły lodu na plaży nad oceanem koło laguny Jökulsárlón

Kamper zdmuchnięty z drogi

Może rozemocjonowani jak my, z podobnymi wspomnieniami, z Lodowcowej Laguny wracali pasażerowie kampera, którego mijaliśmy gdzieś za Skaftafell, siedząc jeszcze w autobusie firmy Reykjavik Excursions. Niestety, w domu będą wspominać co innego - ich auto leżało przewrócone kilka metrów od szosy, z urwanym dachem, zdmuchnięte przez huraganowy wiatr, charakterystyczny właśnie dla tego miejsca na południowym wybrzeżu. Tego wieczora droga ze Skaftafell do Höfn została zamknięta ze względów bezpieczeństwa na kilka godzin, gdyż zepchnięte z drogi zostały aż trzy samochody. Mam wrażenie, że podróże rowerowe są pod tym względem nieco bezpieczniejsze... "Witajcie na Islandii", podsumował sprawę nieprzejęty kierowca naszego autobusu.

Rowerem po Islandii
Rowerem po Islandii, Hekla w tle

Erupcja możliwa w każdej chwili

Wielkość widocznych na Islandii skutków erupcji wulkanicznych, trzęsień ziemi, czy powodzi wywołanych przez topniejące lodowce jest ogromna. Południowe wybrzeże pocięte jest lodowcowymi rzekami, które na długości wielu kilometrów otaczają wały przeciwpowodziowe. Wszystko po to, by nie dopuścić do sytuacji z lat 70., gdy na ponad dwa lata masy wody, lodu i piasku przerwały jedyną drogę dookoła kraju. Kilkanaście kilometrów dalej o trwającej osiem miesięcy erupcji wulkanu Laki przypominają ogromne pola lawy sprzed 200 lat. Porośnięte mchem tworzą dzisiaj unikalną scenerię. Codziennie Islandia budzi się ze świadomością możliwej erupcji jednego ze 130 wulkanów - o mogącej wydarzyć się w każdej chwili erupcji najbardziej aktywnej Hekli informuje wiele tablic na południu wyspy. Do tego rozsuwające się kontynentalne płyty tektoniczne każdego roku budują większe napięcie w skorupie ziemskiej, które uwalniane wywołuje regularne trzęsienia ziemi. Co za niesamowity kraj!

Ostrzeżenie o możliwej erupcji Hekli
Ostrzeżenie o możliwej erupcji Hekli

Islandia nie tylko dla herosów

Jednak po naszej rowerowej wyprawie po Islandii uważamy, że warto spuścić powietrze z balonu heroizmu, o którym mówi się przy okazji zwiedzania Islandii na rowerze. Że nie można bronić się przed wyprawą na Islandię argumentami o niedostępnej naturze wyspy. Bo warunki do jazdy rowerem po Islandii przeważnie są przynajmniej przyzwoite, a większość szutrowych dróg nadaje się do jazdy nawet na turystycznych oponach o średnicy 28 cali. A jeśli wieje zbyt mocno, lub paskudnie leje? Odpocząć, nadrobić spalone kalorie, poczytać książkę. Na około 10 dni spędzonych przez nas na rowerze, przypadły zaledwie dwa, lub trzy, kiedy musieliśmy odkładać na później jazdę z powodu zbyt porywistego wiatru, lub zbyt obfitego deszczu. Wiało, pewnie - zawsze! - ale nie tak, byśmy mieli dzisiaj chodzić w glorii rowerowych herosów. Chociaż, z drugiej strony... Marzena i Janek we wrażeniach z Ich rowerowej Islandii udowadniają, że jednak bywa trudno i emocjonująco.

Rowerem po szutrach Islandii
Rowerem po szutrach Islandii

Z Fjordem Nansenem pogoda niestraszna

Mówią że nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie. Może dlatego specjalnie nie ruszały nas fanaberie islandzkiej aury? Ola po Islandii jeździła po raz pierwszy w kurtce Telemark Fjorda Nansena. Trójwarstwowa, nieprzemakalna kurtka stała się szybko jej ulubionym ubraniem. Rzepy na rękawach, rozpinana wentylacja pod pachami i wysoka garda z kapturem pozwalały Oli dopasować się do panujących warunków. Zakładana w różnych konfiguracjach - na bieliznę, na softshell, lub nawet na kurtkę puchową - zawsze świetnie się sprawdzała. A po powrocie Telemark stał się też jedną z ulubionych kurtek miejskich, noszonych przez Olę w chłodniejszych porach roku.

Kurtka Telemark od Fjorda Nansena
Ola w kurtce Telemark od Fjorda Nansena

Świetne warunki na rowerowe wyprawy

Mimo że na niektórych trasach większość samochodów prowadzona jest przez kierowców-turystów z zagranicy, czuliśmy się na wszystkich drogach bardzo bezpiecznie. Najwięcej wrażeń przyniosła nam górska, szutrowa, a momentami nawet kamienista, droga numer F225 do "tęczowych gór" wokół Landmannalaugar. Miło wspominamy także zakończenie całej trasy - dzięki mapie Velomap w odbiorniku GPS trafiliśmy na świetną drogę rowerową, która zaprowadziła nas brzegiem wyspy do Reykjaviku. Dla rowerowych podróżników udających się ze stolicy na wschód, północ lub do centrum Islandii, będzie na pewno wygodnym, mocno widokowym sposobem na wydostanie się poza Reykjavik i Mosfellsbær. Warto zajrzeć na kemping w Reykjaviku - w tym przyjaznym rowerzystom miejscu czeka corocznie aktualizowana, bezpłatna mapa "Cycling Iceland" z oznaczonymi rodzajami dróg oraz stopniem natężenia ruchu.

Bezpieczne drogi Islandii
Bezpieczne drogi Islandii

Koszmarny powrót z Landmannalaugar

Jednak jeden dzień na Islandii kosztował nas dużo więcej sił, niż pozostałe. Wyjazd północnym odcinkiem drogi F208 ze słynnego Landmannalaugar miał być - jak mówił jeden z przewodników - łatwą trasą, przejezdną nawet samochodem osobowym. W praktyce okazało się, że dwadzieścia pięć kilometrów było dla nas naprawdę żmudną przeprawą. Na naszych wąskich kołach - 1.4 i 1.6 - walczyliśmy prawie siedem godzin. Najpierw kilometrami pchaliśmy rowery przez piach uniemożliwiający jazdę, potem trudno było o płynną jazdę z powodu ostrych kamieni zalegających na drodze. Na szczęście niesamowite, księżycowe krajobrazy perły interioru, jak nazywa się te niewysokie góry Islandii, odwracały uwagę od rosnącego zmęczenia. Tego dnia wieczorem padliśmy wykończeni gdzieś nad rzeką, gdześ pośrodku islandzkiego niczego, kilkadziesiąt kilometrów przed zakładanym celem dnia. Na przykry dodatek w towarzystwie hord wściekłych much, wciskających się nam dosłownie wszędzie.

Trudna, kamienista droga tylko dla aut 4x4
Trudna, kamienista droga tylko dla aut 4x4

Za szybko na góry tęczowe

Niestety, rezerwatu Fjallabak, czyli popularnych "gór tęczowych", nie obejrzeliśmy w pełnej krasie. Byliśmy tam nawet o kilka tygodni za szybko. We Fjallabaku na początku lipca dopiero kończyła się wyjątkowo długa tego roku zima. Natura nie zdążyła pokolorować tutejszego krajobrazu - połowa zwykle pięknie kolorowych zboczy pokryta była wciąż śniegiem. A południowy odcinek drogi F208, którym pierwotnie planowaliśmy dotrzeć do Landmannalaugar, był wciąż zamknięty z powodu zalegającego nań śniegu i bardzo głębokich brodów na rzekach. Spotkani na lotnisku Polacy z Nowej Sarzyny, którzy wbrew ostrzeżeniom odważyli się nią wybrać na rowerach, opowiadali o brodach sięgających ponad pas! Chłopaki dali jednak jej radę, jednocześnie przyznając, że swoje tam przeżyli. "Tęczowy" Fjallabak zostaje więc - jak Dolomity po wyprawie w Alpy - celem na wyjazd w przyszłości. Na biegówki...

Śnieg w "górach tęczowych"
Śnieg w "górach tęczowych"

Na Islandii jak w Himalajach

Kemping w Landmannalaugar przypomniał nam migawki z baz namiotowych w Himalajach. Surowe, kamienne podłoże, setki kolorowych namiotów, białe zbocza wokół - właściwie brakowało tylko tybetańskich flag modlitewnych. Nie, to nie jest ciche kameralne miejsce w górach. A gdy jeszcze przed południem zaczną zjeżdżać się tu terenowe autobusy wypełnione amatorami pieszych wycieczek w górach Fjallabaku i kąpieli w tutejszych gorących źródłach, czar miejsca wyraźnie pryska. Zresztą nawet obsługa w recepcji sprawia wrażenie, jakby miała dość tych tysięcy turystów tu przybywających.

Kemping w Landmannalaugar
Kemping w Landmannalaugar

W żywym skansenie geologicznym Islandii

Za to dojazd do Landmannalaugar był absolutnie wspaniały! Przez ponad pięćdziesiąt kilometrów drogi numer F225 krajobraz się nie powtarza. Wokół rozpościerają się niepowtarzalne widoki, a kształty i rodzaje kolejnych skalnych utworów dowodzą kreatywności tutejszego wulkanicznego towarzystwa, działającego od tysięcy lat. Trasa sprawia wrażenie żywego skansenu geologicznego, wyjątkowej ścieżki edukacyjnej, prezentując co chwilę nową, oryginalną poerupcyjną ekspozycję. Dopiero późnym wieczorem ruchliwa terenowa trasa w końcu opustoszała i mieliśmy odrobinę tej wyjątkowej Islandii tylko dla siebie. Choć na najdłuższym z brodów i tak zdążyła ustawić się kolejka aut, obserwujących naszą przeprawę. Nie wiemy - czy bardziej z podziwem, czy raczej politowaniem? :-)

Przeprawa przez jeden z brodów na drodze F225
Przeprawa przez jeden z brodów na drodze F225

Jęzory lawy zastygłe w jeziorze

Kulminacja tej kilkudzięciokilometrowej przeprawy przez góry Islandii następuje tuż przed dotarciem do Landmannalaugar. Przed szczęśliwym turystą otwiera się scena na jeziorze Frostastaðavatn, w którego wodach zastygł gorący jęzor lawy, przelewającej się przez pobliską przełęcz. A wokół śnieżne łaty na (wkrótce) wielokolorowych zboczach. Nawet te pięć brodów na lodowatych rzekach, jakie pokonaliśmy wcześniej, nie potrafiło odebrać mi zachwytu, a oczy wyobraźni nie chciały przestać animować tego niesamowitego widoku. A tak niewiele brakowało, że nawet tutaj zima pokrzyżowałaby nam plany - droga F225 została otwarta zaledwie tydzień przed naszym przejazdem!

Jęzory lawy zastygłe w jeziorze Frostastaðavatn
Jęzory lawy zastygłe w jeziorze Frostastaðavatn

Raj gorących islandzkich źródeł

Niesamowite, jak natura potrafiła zadośćuczynić Islandczykom za doznawane krzywdy ze strony wulkanicznej natury wyspy. Podarowała im gorące źródła, które dziś są jednym z magnesów Islandii. W naturalnym geotermalnym kąpielisku w Landmannalaugar kąpaliśmy się za jasnego dnia jeszcze o trzeciej nad ranem. "Sekretne" kąpielisko koło Fludir, ze starą przebieralnią w kształcie domku, oprócz nas przyciągnęło też kilkanaście innych osób, które podobnie jak my "odkryły" to miejsce w Internecie. I tak w bardzo islandzkiej scenerii poznaliśmy rodzinę ze Szwecji, parę z Francji i Islandczyka. Jednak najmilej wspominamy gorące kąpielisko, na które zupełnie nieoczekiwanie trafiliśmy na trasie, przeczekując lejący deszcz. Tu, poza obszarem zabudowań niewielkiej farmy, stał wybudowany z wulkanicznych skał mały, geotermalny basen z widokiem na wciąż pokrytą śniegiem Heklę. Szybko podjęliśmy decyzję o pozostaniu tu na noc, a strumień prawie wrzącego potoku zasilającego basen na dwie godziny stał się ulubionym miejscem Oli.

Geotermalny basen w Leirubakki
Geotermalny basen w Leirubakki

Zupełnie innym od poprzednich miejscem, gdzie cieszyliśmy się islandzką geotermią, był kameralny kompleks basenów geotermalnych "Fontana" w miejscowości Laugarvatn, leżącej przy trasie z Reykjaviku do obiektów ze "Złotego Kręgu". W Fontanie są cztery baseny z wodą o temperaturze od 32 do 40 stopni, sauny o różnych temperaturach i jeszcze gorące źródło wprost w jeziorze. Trzy godziny relaksu pozwoliły na świetną regeneracją po rowerowym wysiłku. Wybierając się tu koniecznie zapytajcie o pokaz pieczenia islandzkiego chleba w... gorącej, geotermalnej glebie na brzegu jeziora.

Baseny geotermalne Fontana
Baseny geotermalne Fontana

Przez Islandię z Reykjavik Excursions

A jeśli przylecicie na Islandię bez roweru lub zarezerwowanego auta z wypożyczalni, sprawdźcie ofertę największego prywatnego przewoźnika na Islandii - firmy Reykjavik Excursions. Przejazdy w ofercie firmy Iceland on Your Own z których korzystaliśmy pomiędzy Reykjavikiem a Skaftafell i Jökulsárlón łączą transport z poznawaniem Islandii. I tak, nie mając na rowerowej trasie takich miejsc jak wodospady Skógafoss i Seljalandsfoss, czy plaża Reynisfjara, mogliśmy je zobaczyć podczas 20-minutowych postojów autobusu przy każdym z nich. A nagrany głos lektora opowiada z głośników o mijanych miejscach na tyle umiejętnie, że mimowolnie spogląda się na przednie siedzenie, czy nie siedzi tam żywy przewodnik z mikrofonem. Przy okazji - islandzcy kierowcy autobusów ujęli nas życzliwością. Czy w autobusach Reykjavik Excursions do Jökulsárlón, czy w linii Flybus na lotnisko w Keflaviku, czy w busie RE wiozącym nas z kempingu na dworzec BSI w Reykjaviku, czy w końcu w liniowym kursie państwowej firmy Straeto, którym nadganialiśmy z Klaustur do Helli zamknięty przez zimę odcinek w górach - wszędzie, naprawdę w każdym z autobusów był kierowca życzliwy wobec pasażerów z rowerami.

Terenowy autobus Reykjavik Excursions
Terenowy autobus Reykjavik Excursions

Nie zapomnij o moskitierze

Wybierając się na Islandię nie zapomnijcie o moskitierze na twarz. Podczas naszego pobytu muchy były plagą, przykrą udręką. Pewnego razu, gdy zatrzymaliśmy się na posiłek w środku dnia, zrezygnowaliśmy z bardziej złożonego obiadu, bo z powodu much nie dalibyśmy rady go nawet przygotować. Ugotowaną na szybko owsiankę jedliśmy idąc kilkadziesiąt metrów pod wiatr bardzo szybkim krokiem, by potem biegiem wrócić w to samo miejsce i znów szybko iść pod wiatr jedząc. Pięć takich rundek wystarczyło by zjeść owsiankę i w ekspresowym trybie zwijać majdan w dalszą trasę. Zdjęcie rowerowego towarzystwa z kempingu w Laugarvatn próbowałem kilkukrotnie zrobić bez much w kadrze - nie dało się!

Skuteczna ochrona przed muchami
Skuteczna ochrona przed muchami

Polak potrafi na Islandii

Islandia była naszą pierwszą wyprawą, podczas której mieliśmy wrażenie, że polska flaga na przyczepce niespecjalnie pomaga. A może przeszkadza? Że w oczach lokalsów nie byliśmy jednymi z wielu turystów ze świata, rozjeżdżającymi się po atrakcjach ich wyspy, a kolejnymi Polakami, przybywającymi tutaj do pracy. A gdy jeszcze na koniec podróży kilkukrotnie spotkaliśmy na ulicach Reykjaviku Polaków, za których stan zewnętrzny i zachowanie można było się tylko wstydzić, z bólem uznaliśmy rację Islandczyków. Musimy pogodzić się z przykrym faktem, że jako największa mniejszość narodowa na Islandii mamy swój niezaprzeczalny udział w zmieniającym się obrazie Islandii i Islandczyków. Na pchlim targu w Reykjaviku wśród sprzedawanych islandzkich rękawiczek znaleźliśmy takie z metką w języku polskim "Rękawiczki męskie. Wyprodukowano w ChRL". Cóż, Polak potrafi - nawet wyprodukuje islandzkie rękawiczki w Chinach. Na szczęście wśród islandzkiej Polonii są także uczciwie pracujący Polacy, będącymi wspaniałymi ambasadorami Polski. Mieliśmy okazję kilkoro z Was poznać - Klaustur, uściski! :-)

Björk na lotnisku w Keflaviku
Björk na lotnisku w Keflaviku

Ceny, jedzenie, woda

Do legendarnych i chętnie poruszanych podróżniczych tematów należą ceny na Islandii. Rzeczywiście, tanio nie jest, ale nie wszystkie koszty wyjazdu na Islandię mnoży się kilkukrotnie w porównaniu do Polski. Do tych tanich spraw, tańszych niż w Niemczech, czy Alpach, należą noclegi na kempingach - na najdroższym, fantastycznie wyposażonym kempingu w Reykjaviku cena za nocleg to około 50 złotych, a na tych w głębi wyspy ceny potrafią spaść nawet o połowę. O kosztach wody do picia można również zapomnieć - na Islandii pije się wszędzie wodę prosto z kranu. Dolewaliśmy ją do wożonego zawsze z nami koncentratu napoju sportowego. Ograniczyliśmy także koszty wyżywienia zasadniczego, zabierając ze sobą z Polski wędliny pakowane próżniowo, które dzięki niskiej temperaturze jedliśmy prawie do końca wyprawy. A z rzeczy, które trzeba zjeść na Islandii, najbardziej smakowała nam suszona ryba - rewelacja.

Na rowerze po islandzkim interiorze
Na rowerze po islandzkim interiorze

Islandia pozostawiła w nas niedosyt

Z bardzo przyjemnymi wrażeniami wylatywaliśmy z Islandii, choć... czy nie spodziewaliśmy się więcej? Może to przez zaledwie dwa tygodnie naszego pobytu, przez tak krótki czas nie zdążyliśmy zachwycić się Islandią bez umiaru? Może południowa Islandia nie daje wyobrażenia, jaka rzeczywiście jest b? Choć na pewno zdążyliśmy polubić ten kraj, liznąć odrobinę islandzkiego klimatu i może zacząć dostrzegać naturę samych Islandczyków. Na pewno za to zaczęliśmy się zastanawiać, jak Islandia wygląda zimą. W końcu wśród popularnych zimowych sportów na Islandii są także narty biegowe. Może uda się szybko wrócić, tym razem na biegówki?

Z serdecznymi pozdrowieniami dla wszystkich spotkanych Polaków - tych mieszkających na Islandii i dla turystów z Polski :-)

Pytania i komentarze

Zdjęcia robią niesamowite wrażenie! Bardzo fajnie wygląda taka rozdzielczość, można nacieszyć oczy tymi wspaniałymi widokami :D

@Kasia -RTB, dzięki za miłe słowo :-)

Jeszcze gdyby był ze mnie lepszy fotograf, to w ogóle byłaby rewelacja. Niestety, ograniczenia i sprzętowe, i warsztatowe, będą zawsze pozostawiały jakiś niedosyt :( :)

Witam.
I... udało się. Islandia dookoła i jeszcze trochę. Razem 1800 km w 19 dni "w krainie, gdzie rządzą żywioły".
Pozdrawiam
Joanna

@Joanna, 1800 kilometrów to niezła robota. Jak poszło z kartonami? Proszę o zdjęcia, może adres do bloga? :-)

Świetna relacja podobnie jak i cały serwis. Zazdroszczę tylu wypraw. Chętnie będę wracał tu, by zaciągnąć informacji do naszych wyjazdów.

@Gregy, dzięki. Ale ciągle ta nasza Islandia budzi w nas poczucie niedosytu. Chyba wrócilibyśmy chętnie po więcej :-)

Witam,
Planuję podobny wyjazd w pierwszej połowie sierpnia. Używaliście normalnych opon, czy to tej trasy jakiś wzmocnionych?
Pozdrawiam,
Agnieszka :)

@Agnieszko, wybacz mi opóźnienie! Zdaje się, że wtedy jeździłem na rowerze po Śląsku i...

Normalnych! Jeździmy na absolutnie podstawowym modelu opon Schwalbe Marathon. Sprawują się w porządku i na razie nie widzimy powodów do zmian. Islandia nie była im straszna. Choć prawdę mówiąc, jedynie odcinek trasy powrotnej z Landmannalaugar był złej jakości.

Wybierasz się na Islandię? Pozdrawiam!

Witam. 
U nas bilety zamówione na wakację tego roku. Plan na trzy tygodnie na dwóch kółkach dopiero w powijakach. Zapytam o kartony na rowery. Gdzie je przechowaliście po wylądowaniu w Keflaviku? Czy jest coś, co polecacie szczególnie mocno, a coś można wykluczyć z braku czasu? Marzy nam się objechanie wyspy, ale w trzy tygodnie pewnie będzie ciężko? 

Podłączam się pod pytanie Joanny odnośnie przechowywania kartonów rowerowych w Keflaviku :)

@Joanno, @Asiu, przepraszam, problem z powiadomieniami. 

Kartony zostawiliśmy w przechowalni na kempingu w Reykjaviku. Tym największym, ze zdjęć. Włożyliśmy jeden w drugi (różniły się wielkością, szczęśliwie) i nie było żadnego problemu, chociaż... odrobinę mieliśmy stracha, czy będa na nas czekać. Czekały :)

Ale wiemy, że spotkani inni rowerzyści zawinęli kartony w folię i tak zabezpieczone przez wilgocią zostawili gdzieś na bezludziu niedaleko lotniska, między skałami. Jeszcze inni - poprosili o przechowanie w hotelu zaraz koło lotniska (nie ma wielkiego wyboru).

O polecaniu i wykluczaniu chyba trudno mi mówić - za mało widzieliśmy. Ale: na pewno warto spędzić noc nad Jokulsarlon, zajrzeć na plażę podczas przypływu. Odwiedzić Fjallabak ("góry tęczowe"). Przejechać się drogą do Fjallabaku od zachodu, jak my, ale niekoniecznie wyjeżdżać na północ - te cholerne kamienie. O, może ominąłbym Geysir - nas rozczarował, może przez te tłumy ludzi. Przereklamowana atrakcja :]

Ponieważ przejechaliśmy bardzo mało Islandii, odesłałbym Was raczej do Oli i Karola z Busa - sporo świetnego info (także na Yotube) z Ich trasy dookoła wyspy:

http://www.busemprzezswiat.pl/2015/08/32-miejsca-na-islandii...

I oczywiście do Marzeny i Janka - kiedyś pojedziemy podobnie do Nich:

http://nagniatamy.pl/przez-srodek-islandii-rowerem-wiatr-des...

No i trzy tygodnie... wszystko zależy od priorytetów i kondycji :)

Połamania! Będzie mi bardzo miło, gdy podzielicie się zdjęciami lub relacją po powrocie :)

Pięknie dziękuję za wiadomość. Przynajmniej już wiem, gdzie zostawić te koszmarne pudła. Trochę się nam pokrywają te nasze i Wasze podróże. W 2015 u nas Morawy i Wiedeń, a wcześniej 2014 Wasza niezrealizowana Gruzja, którą szczerze polecamy. Pozdrawiam :) 

Ach ta Gruzja, wciąż za nami chodzi, ale chyba jeszcze znowu nie w tym roku. Tak coś podejrzewam... :)

Pozdrawiam! :)

a wiecie, że zwiedzaliście imo i tak ładniejszą część wyspy? ;) ja narzekałam na zachodnia część, bo atrakcje są tam może w wiekszej ilości, ale mniejszego kalibru i zdecydowanie wolę okolice lodowców. spanie nad jokulsarlon w namiocie wspominam jako najfaniejszy nocleg pod namiotem. 
tej drogi do landmannalaugar nie mogę odżałować, dla nas jeszcze była zamknięta w całości.
ale fajnie, że znalazł sie ktoś, kto nie jest w 1000% przekonany że islandia to taka najlepsza na świecie i w ogóle, jeszcze takiej opinii nie widziałam, poza swoją ;d

@nieśmigielska, Islandia na pewno jest mega pod wieloma względami, trudno taki klimat gdzie indziej znaleźć. No ale... dla nas nie była taka mega hiper niesamowita. Od Islandii wolałbym chyba podwójnie... Norwegię. Albo Nową Zelandię. Alaskę. Kanadę? ;-). Właśnie, może to przez te islandzkie pagóry ten zawód? Gdyby były choćby takimi dwutysięcznikami...?

Drogę do Landmannalaugar radzę jeszcze kiedyś powtórzyć, bardzo słusznie, że żałujecie :-)

A Jokulsarlon... <3 :-)

Super wpis i jeszcze lepsze zdjecia. Myślisz, że trzeba wcześniej jakoś specjalnie się przygotowywać fizycznie na taką trasę rowerową po Islandii?

@kej-ti, na pewno sprzętowo. Kondycyjnie pewnie też, choć, jak zawsze, uważam że turystyka rowerowa jest naprawdę dla każdej, przeciętnie sprawnej osoby. Nie trzeba być sportowcem, kolarzem, czy nie wiadomo kim. Jeśli zdarza Ci się choć kilka razy przejechać na wycieczkę rowerową, nawet niedługą, dasz radę i na Islandii :-)

Niesamowite zdjęcia i opis wycieczki,
gratulacje za piękny tekst
za niedługo też się tam wybieram, jednak nie rowerem, choć to pewnie niesamowite 
 

Południowa Islandia ma najwięcej atrakcji, ale przez to jest też bardziej turystyczna. Dopiero dalej lub w interiorze można poczuć pustkę i doświadczyć takiej Islandii, jaką my polubiliśmy :) Gorąco polecamy objechanie wyspy dookoła, najlepiej ścinając ostatni kawałek przez interior.
Zapraszamy czytelników do naszych informacji praktycznych: http://www.tuitam.net/2013/09/rowerowa-islandia-informacje-praktyczne/ , cieszymy się, że się Wam przydały!
Co do polskiej flagi, to odnieśliśmy przeciwne wrażenie. Parę osób nas przyjaźnie zagadywało, a wrażenia niekorzystnej oceny nie zaznaliśmy. Być może to wpływ połączenia Wizz Aira ;)
Pozdrowienia!
 

@Bartek, dzisiaj Wizz Air ogłosił nowe połaczenia na Islandię - z Warszawy! Wiadomo, co to oznacza, prawda? :-)

Bardzo fajną trasę mieliście, gdybyśmy na dłużej jechali, też pewnie podobnie planowalibyśmy naszą trasę. Ale na szczęście liznęliśmy trochę pustki interioru. Na szczęście po F225 jechaliśmy późnym wieczorem i tylko co kilkadziesiąt minut nas coś mijało.

Pozdro! :-)

Super przygoda i przepiękne zdjęcia! Również kupiliśmy bilety zaraz po ogłoszeniu połączenia, jednak Islandię zjechaliśmy wzdłuż i wszerz samochodem :) Niejednokrotnie widzieliśmy rowerzystów jadących w deszczu, wietrze i mrozie i nie mogliśmy się napatrzeć jak dają radę, może nawet minęliśmy się gdzieś :) Nas na szczęście ominęły największe wiatry na południu (gorzej było na zachodnim wybrzeżu), a muszki atakowały tylko przy jeziorze Myvatn. 
Co do Polaków - raczej spotykaliśmy się z miłymi słowami na temat imigrantów, ale co innego mogli nam mówić Islandczycy? ;)
Zdecydowanie polecamy Wam również wschodnie fiordy i północną część wyspy (z okolicą Myvatn na czele) :) Fantastyczne widoki, zmieniające się krajobrazy i jeszcze bardziej puste tereny... Relacja już niedługo na naszym blogu :)
Pozdrawiamy!

@Kamila, cos musimy wykombinować z tym wschodem i północą. Pewnie nie w tym roku, w kolejnym na pewno też nie, ale czuję że będzie jak z Norwegią. Że starając się nie wracać do tych samych państw, do niektórych po prostu trzeba :)

I jak, jest już relacja? Wklej linka! :-)

Niestety Islandia musi szybko zareagować na ten nagły wzrost popularności. Sami Islandczycy z jednej strony cieszą się z turystów (bo zawsze mozna zarobić), a z drugiej ich to wkurza (vide: artykuł, którym się kiedyś dzieliłeś na fejsie). Oni sami bardzo dbają o przyrodę i te wszystkie atrakcje i nie są przygotowani na to, że ktoś inny może tego nei szanować tak jak oni. Być może trzeba będzie poustawiac gdzieś barierki, gdzies pozatrudniać strażników... Szkoda, że wielu przyjezdnych nie potrafi uszanować czyjegos kraju (domu). Z drugiej strony ciągle jeszcze wierzę, że większość ludzi przyjedzie, nacieszy się i wyjedzie bez niszczenia...

@Ewa, Islandia ma chyba trochę szczęścia w tym nieszczęściu. Że leży na takim uboczu i jednak nikt przypadkowy tam nie dociera. Że jeśli już zalewają ją potoki turystów ze świata, to jednak to turyści bardzo świadomi.

Obserwowaliśmy ludzi ze świata na kempingu - w Reykjaviku i w innych miejscach. 99,9% to ludzie przygotowani sprzętowo, ubiorem, więc i może mentalnością też. Miło było patrzeć, że tacy jak my sami po sobie zostawiali porządek i zachowywali się z szacunkiem dla otoczenia.

Zgadniesz, co było tym brakującym 0,1%? :) Tak, Polacy. Na kempingu w Klaustur. Głośna, nieprzyjemna ekipa, zupełnie oderwana zachowaniem od reszty mieszkających na kempingu ludzi. Smutno.

Tak pięknie to opisałeś, że mam ochotę zaraz wsiąść w samolot! Pomysł poworotu na Islandię zimą z biegówkami jest również fantastyczny. 

@Nadia, ze względu na warunki klimatyczne zima na Islandii bardzo sprzyja sportom zimowym. Niedaleko Reykjaviku są ośrodki narciarskie - zjazdowe, ale także trasy biegowe, są także organizowane duże imprezy narciarstwa biegowego. Kiedyś to sprawdzimy na pewno :)

A czy nauczyliście się wymowy tych miejsc o których piszecie?? Bo to zawsze robi na mnie olbrzymnie wrażenie...
Gorące źródła działają mi bardzo na wyobraźnię, a kiedy wspominam moje kąpiele w Tadżykistanie w górach Pamiru, to mam ochotę rzucić wszystko i ruszać na poszukiwanie najbliższych źródeł...
Islandia czeka na mojej liście na swoją kolej i na bank się doczeka... tylko kiedy... 
P.S. Super zdjęcia... :)

Panie Szpaku, Pamir to wciąz moje największe marzenie. Ale musi poczekać, aż będę w stanie wziąć miesiąc urlopu od życia... :)

Nazwy to tylko pozornie trudna sprawa :), choć są i tacy podróżnicy, którzy objechali Islandię dookoła, wrócili, napisani relację i nie nadal nie zauważyli, że park narodowy Þingvellir to nie "Pingvellir" jak piszą, a "Thingvellir". Na przykład podwójne "l" wymawia się "tl", więc np. nazwa miejscowości Hella brzmi poprawnie "hetla".

Jeśli zaczniesz w islandzkich wyrazach dostrzegać wieloczłonowość, to też robi się łatwiej, jak chociażby z nazwami lodowców i kończącym je członem "jökull" ("jokutl").

Czy Islandia jest piękna? Niewątpliwie. Choć niewątpliwie jest też trudna, zwłaszcza dla nienawykłego do przestrzeni (wiatru i mrozu też!) mieszczucha. I tutaj na prawdę czuje się to, że to natura panuje nad wszystkimi aspektami życia, że człowiek - drobny i marny - może tylko się dostosować. Jeśli jest rozsądny będzie umiał ją wykorzystywać, jak mieszkańcy Islandii wykorzystują geotermalną energię. Natomiast jeśli będzie próbował z nią walczyć, najprawdopodobniej nie skończy najlepiej - wszak natura jeszcze nigdy nie przegrała ;)

@Ibazela, a propos "wiatru i mrozu" - przecież "nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania" :). Wystarczy dobrze się przygotować - sprzętowo i czasowo - by świetnie sobie poradzić. My wręcz staraliśmy się czerpać radość z takich warunków, jak huraganowy wiatr, jaki złapał nas po wyjeździe na drogę F26. Bo dzięki temu wracam z Islandii bogatszy o doświadczenia - bo miałem okazję doświadczyć trochę tych słynnych sił natury. Powalczyliśmy cierpliwie, droga zmieniła kierunek... i jechaliśmy dalej :)

My też mieliśmy jechac w tym roku paczką znajomych, ale dwoje się rozmyśliło, ktoś zreygnował i wyjazd odwołany. Zazdroszczę też i żałuje, bo każdy kolejny rok to duża komercjalizacja Islandii. Pracowałem tam rok, to wiem co mówię. Napatrzyłem się też na polskie dziadostwo. Czasem wstyd się przyznać że człowiek z Polski pochodzi. Udanych kolejnych wypraw.

@Krzychu, dzięki.

"Dziadostwo" - to jest niestety bardzo dobre słowo. Taka scena - niedziela, deptak w Reykjaviku, mnóstwo turystów, pewnie wielu mieszkańców. I nagle z tłumu mózg, który przez dwa tygodnie od wielu rzeczy zdążył się odzwyczaić, zaczyna wychwytywać znajome sygnały... Z tłumu wychodzi dwóch dresiarzy, takich jak na ulicach w Polsce 10 lat temu - rzucając k*ami i ch*ami na całą ulicę wchodzą do supermarketu... Wtedy najchętniej zapadlibyśmy się pod ziemię.

"Przepraszam, Islandio" ciśnie mi się na język :/

Islandia to jedno z moich ulubionych miejsc. Byłam tam w 2009, gdy jeszcze nie była taka popularna. Moja decyzja była, podobnie jak Wasz, bardzo psontaniczna. Wysyłałam tam Polkę na wolontariat do parków narodowych i poakzała mi zdjęcia tych miejsc, w których będzie. Pomyślałam sobie: Musze te miejsca zobaczyć na własne oczy. Później tylko znajomi patrzyli się na mnie ze skrzywioną miną i pytali: "Ale po co?". Podziwiam Was, że daliście radę na rowerach. Sama chciałabym tam wrócić i odkryć tą wyspę na nowo na rowerze. Po drodze spotkałyśmy kilku rowerzystów. Nie zapomne widoku jednego z nich: wiał silny wiatr, trzęsło naszym samochodem, a rowerzysta pedałował ile sił i stał w miescu tak silny był wiatr. I oczywiście Wasze zdjęcia są fantastyczne. 

@Martyna, my pewnie też mielibyśmy okazję do katowania się pod wiatr, tylko... w imię czego mieliśmy to robić? :) Gdy były fatalne warunki do jazdy po prostu przeczekiwaliśmy chwilę. Przestawało wiać, albo bardzo lać, wtedy jechaliśmy dalej :)

Islandia 6 lat temu musiała być inna. Cóż, zazdroszczę :).

Pozdrawiam! :)

Chyba bym sie nie odwazyla rowerem po Islandii... jak ja tam bylam pogoda zmieniala sie co 5 minut - grad, deszcz, slonce... chyba bym sie zabila na tym rowerze :P

@Anna, tak mówi każdy, kto nie miał okazji spróbować :). Gdybyś nie miała innego wyjścia, wsiadłabyś i śmigała. Od małych dystansów, po większe, normalne. Żadna filozofia i żadne bohaterstwo :)

Szymon, zdjęcia jak zwykle pierwsza klasa!
A co do Islandii, to miałam wcześniej wrażenie, że wróciłeś mocno nia rozczarowany. Jednak ten artykuł nie brzmi jak relacja osoby rozczarowanej ("absolutnie wspaniały!", "niepowtarzalne widdoki", "niesamowity kraj") :) Mi najbardziej podobają się te krajobrazy, których sama nie zobaczyłam - z przyrodą budzącą się do życia (te kwiaty!). Jak ja byłam na Islandii wszystko jeszcze spało głębokim, zimowym snem :)

@Ewa, rozczarowany? Na pewno, ale może trochę. Może po prostu od lat Islandia budowała we mnie taki wizerunek, taki, że gdzie się nie obejrzysz, to cuda. Nie było tak. Owszem, było wiele wspaniałych miejsc, gdzie naprawdę było nieziemsko. Ale sądziłem przed wyjazdem, że będzie ich jeszcze więcej...

No i te tłumy ludzi... Zjeżdżanie w górach co chwilę na bok, bo jedzie kolejne auto... Wokół Stokkura to sama wiesz jak było. To trochę jednak rozczarowało. A nie wyobrażam sobie, co bedzie dalej się działo. Zadepczemy i zajeździmy Islandię, my turyści.

A budząca się przyroda... jeszcze wyobraź sobie, jak musi być teraz - koniec sierpnia... :]

Szymon, ile zajął wam transport nad lagunę, możesz więcej szczegółów na ten temat?

@Paweł, nad Jokulsarlon jechaliśmy dwoma autobusami linii Reykjavik Excursions. Pierwszym z Reykjaviku do Skaftafell, drugim ze Skaftafell nad samą lagunę. Pierwszy etap zajął 8 godzin, drugi - chyba koło półtorej godziny.

Początkowo zamierzaliśmy dojechać do laguny jednego dnia, ale przez silny wiatr (wspominam o tym wyżej) została zamknięta droga. I pojechaliśmy następnego dnia.

Dlaczego nie rowerami? Nie lubię jeździć tymi samymi drogami, a oczekiwanie na popołudniowy kurs wykorzystaliśmy na wycieczkę do lodowca i wodospadów wokół Skaftafell :)

Część z miejsc wymienionych w relacji udalo sie podwiedzic, co prawda samochodem ale i tak bylo fajnie. Zazdrosze Gor Landmannalaugar - niestety ze względu na długa zimę i zamkniete drogi nie udalo nam sie tam dotrzeć, ale w sumie to moze być dobra okazją, zeby tam wrocić. Cudne krajobrazy, wulkany, lodowce, gejzery, gorace zródla - wszystko czego dzika dusza zapragnie na jednej całkiem niedużej wyspie. Taaaak, zdecydowanie trzeba tam wrócic!

Hej, spotkaliście może na trasie podróżujących rowerami z dziećmi? (w przyczepkach) Albo czy macie może jakieś przemyślenia na ile byłaby to realna misja do zrobienia?;)

Hej :), nie, nie spotkaliśmy. Hm, nie znam wagi takiej przyczepki i podatności na wiatr, ale jeśli jest spora, a Wy akurat traficie na niesprzyjające warunki i mało korzystny kierunek wiatru, to prawdopodobnie może to być jakimś zagrożeniem dla dziecka i dla Was kierujących też. Ale na ile taki czarny scenariusz jest realny - nie wiem :/

Pisałem chyba, że widzieliśmy ślady po kamperze zdmuchniętym z drogi w okolicach Skaftafell - podejrzewam że dla Was taki podmuch też mógłby być mało komfortowy :)

No i jeszcze dochodzi do tego komfort dziecka, choć nie znam tego z autopsji :) - może się okazać, że przez wiatr czy temperaturę jechałoby zamknięte w przyczepce? Taka sytuacja chyba przekreśla sens zabierania dziecka w takie warunki?

... chyba sam bym nie ryzykował, już nawet kapryśna Norwegia może okazać się lepszy celem :)

Powodzenia i trafnej decyzji życzę :)

Cześć Szymonie
Twój blog może być świetną inspiracją dla każdego rowerzysty. Osobiście też na pewno skorzystam z Twoich doświadczeń - w przyszłym roku chciałbym zrobić jakąś trasę w Niemczech.
Co do Islandii to byliśmy tam w 2013 r. - objechaliśmy wyspę wynajętym autem w 10 dni oraz przeszliśmy przez Góry Tęczowe w 4 dni. Dla kogoś kto ma niewiele czasu i wie, że pewnie tam nie wróci, to najefektywniejszy sposób poznania tego kraju. Islandia rowerem, to dla twardzieli, którzy mają dużo czasu, siły i planują wrócić tam jeszcze parę razy.
Polecam moje fotki:
http://www.jginter.pl/Relacje/Islandia%202013/index.html
u góry jest też link do relacji tekstowej.

Dodaj Twój komentarz