You are here

Szlak Odra-Nysa. Rowerem wzdłuż granicy

Na skróty: mapa / w pobliżu (6) / zdjęcia (316) / popularne (6) / komentarze (64)

Obserwuj Znajkraj na Facebooku i Instagramie :-)

Nasi Partnerzy

Rowery turystyczne
Szlaki rowerowe w Brandenburgii
Bird.pl. Wędrowne wczasy rowerowe
Wędrowne wczasy rowerowe

Trasa wycieczki na mapie

Na szlaku rowerowym wzdłuż Odry i Nysy Łużyckiej
Na szlaku rowerowym wzdłuż Odry i Nysy Łużyckiej

"Mało ciekawe miasta, ten sam, nudny krajobraz"

"Mało ciekawe nadgraniczne miasta, wciąż ten sam, nudny, nizinny krajobraz i niekończące się ścieżki rowerowe po nadrzecznych wałach” - zaryzykuję stwierdzenie, że podobnie myśli wielu polskich turystów rowerowych dokonując powierzchownej oceny szlaku wzdłuż naszej zachodniej granicy. Tymczasem miasta na trasie i ich historia są bardzo ciekawe, krajobraz i otoczenie zmieniają się prawie cały czas, a drogi rowerowe są tak dobre i jest ich wzdłuż Nysy Łużyckiej i Odry tak wiele, jak podczas mało którego naszego wyjazdu do Niemiec. I jeszcze te zupełnie niezwykłe nocne atrakcje, jakie zafundowałem sobie sam. Ale - po kolei.

Most w Siekierkach o wschodzie Słońca
Most w Siekierkach o wschodzie Słońca

Ponad 600 kilometrów z Sudetów nad Bałtyk

Cała trasa liczy około 650 kilometrów - od czeskiej Nowej Wsi nad Nysą u podnóża Gór Izerskich aż do niemieckiego Ahlbeck nad Morzem Bałtyckim na wyspie Uznam. Podczas tego wyjazdu - przez pierwsze późne popołudnie i pięć kolejnych dni - przejechałem 520 kilometrów. Mając ograniczone możliwości czasowe opuściłem pierwsze kilometry w Czechach i ostatnie w Niemczech: wystartowałem z Liberca, a skończyłem w Szczecinie. Na przyszłość zostawiłem dwudniowy fragment szlaku wokół Zalewu Szczecińskiego, by już niedługo - gdy powstaną nowe szlaki rowerowe Pomorza Zachodniego - stworzyć atrakcyjną, kilkudniową pętlę ze startem i metą w Szczecinie.

Zakola Odry za Frankfurtem
Zakola Odry za Frankfurtem

Droga rowerowa za Machninem jak czeski film

Mimo mojej sympatii dla sąsiadów z południa i podziwu dla rowerowego stylu życia, Czechy tym razem mnie nie zachwyciły. Krótki odcinek z Liberca do trójstyku granic przed Żytawą był momentami wręcz zniechęcający. Bardzo słabej jakości drogi powodowały, że często więcej czasu patrzyłem pod koła niż interesowałem się okolicą. I do tego te kilkaset metrów pięknej, nowej drogi rowerowej za Machninem, która zaraz po wjechaniu do lasu zmienia się w fatalną, wysypaną ostrymi kamieniami żwirową ścieżkę w kierunku ruin zamku Hamrštejn. Ot, “czeski film”, słaby żart, tym bardziej w świetle jakości, jaką za chwilę będę się zachwycał pisząc o szlaku Odry i Nysy w Niemczech.

Początek drogi rowerowej w Czechach
Początek drogi rowerowej w Czechach

Niemcy zamiast Czech, Żytawa zamiast Liberca

Zamiast więc na siłę zaczynać wyjazd od źródeł Nysy w Górach Izerskich lub jak ja - z Liberca, proponuję start z Żytawy (niem. Zittau), dokąd można sprawnie dojechać pociągiem z Wrocławia z przesiadką w Görlitz - to szybciej niż z Wrocławia do Liberca z przesiadką w Szklarskiej Porębie. A Żytawa to między innymi przyjemny rynek z fontanną i renesansowym ratuszem, przed którym rano rozstawiali stragany miejscowi sadownicy, niedaleki plac Nowego Miasta z Domem Solnym i kolejną fontanną, a także przyzwoity kemping nad jeziorem - jeśli tę formę noclegów wybierzecie podczas Waszego wyjazdu.

Ratusz przy rynku w Żytawie
Ratusz przy rynku w Żytawie

Wielka zasłona wielkopostna atrakcją Żytawy

Jednak za największą atrakcję Żytawy uważana jest oryginalna, wielka zasłona wielkopostna eksponowana w zamienionym na muzeum kościele Św. Krzyża - ma aż 8 metrów wysokości i 7 metrów szerokości. Zasłony wielkopostne służyły w średniowieczu jako przykrycie ołtarza w okresie przed Wielkim Tygodniem - miały odbierać przez 40 dni wiernym widok na Najświętszy Sakrament, podkreślając rygorystyczny okres postu. Szacuje się, że do dziś na świecie zostało ich zaledwie kilkanaście. Żytawska zasłona ma prawie 550 lat i w swojej historii była nawet przykryciem w rosyjskiej łaźni podczas II wojny światowej. Odrestaurowana w Szwajcarii została ponownie pokazana publicznie w 1999 roku.

Wielkopostna zasłona w Żytawie
Wielkopostna zasłona w Żytawie

Tusk z Merkel piłują szlaban na granicy

Żytawa ma swoje strony także we współczesnej historii Polski. W dniu 1 maja 2004 roku odbyła się tu symboliczna uroczystość przyjęcia Polski i Czech do Unii Europejskiej, a wzięli w niej udział premier Polski Leszek Miller, premier Czech Vladimír Špidla i kanclerz Niemiec Gerhard Schröder. Trzy lata później, w 2007 roku, polski premier Donald Tusk, czeski - Mirek Topolanek i kanclerz Angela Merkel wspólnie piłowali szlaban na przejściu granicznym Porajów-Zittau w dniu wejścia Polski i Czech do strefy układu z Schengen. Zaledwie kilkaset metrów od tego przejścia granicznego, tuż przy szlaku rowerowym nad Nysą, znajduje się trójstyk granic Polski, Czech i Niemiec. Ciekawe, że w dniu mojego pobytu zabrakło na niemieckim maszcie flagi tego kraju.

Trójstyk granic Polski, Czech i Niemiec
Trójstyk granic Polski, Czech i Niemiec z pustym masztem Niemiec

Świetna rowerowa trasa zaczyna się za Żytawą

Od Żytawy trasa rowerowa wzdłuż Nysy Łużyckiej robi już bardzo dobre wrażenie. Saksoński odcinek szlaku prowadzi na początku głównie po rowerowych drogach wzdłuż szos i po niewielkich drogach lokalnych. Jest też piękny, choć stosunkowo krótki, leśny odcinek drogi rowerowej przez dolinę Nysy za Hirschfelde, kończący się pod bramą klasztoru Mariental. Przy okazji - droga rowerowa Oder-Neisse pokrywa się na całej swojej długości z trasą nr 12 niemieckiego systemu długodystansowych dróg rowerowych i to właśnie biało-czerwone koło rowerowe D-Route 12 widnieje na kilkuset drogowskazach obok trójkątnego, zielono-niebieskiego symbolu szlaku Odry i Nysy.

Leśny odcinek szlaku rowerowego nad Nysą
Leśny odcinek szlaku rowerowego nad Nysą

Potężny most kolejowy przed Zgorzelcem

Tuż przed Görlitz nad drogą rowerową wyrastają potężne kamienne filary. To most kolejowy w Zgorzelcu - czwarty najdłuższy kamienny most w Polsce i najdłuższy kamienny most Niemiec. Budowę zakończono ponad półtora wieku temu - w 1847 roku, a projektujący go pruscy architekci czerpali inspirację z konstrukcji rzymskich akweduktów w… Tunezji. Po oddaniu do użytku służył Kolei Dolnośląsko–Marchijskiej, dziś leży na III Paneuropejskim Korytarzu Transportowym, który łączy Niemcy, Polskę i Ukrainę. To właśnie tędy kursują pociągi z Wrocławia do Görlitz i dalej do Drezna.

Most kolejowy w Zgorzelcu
Most kolejowy w Zgorzelcu

Görlitz - miasto podwójnie szczęśliwe

Görlitz zapamiętam jako miasto podwójnie szczęśliwe. Jest jednym z nielicznych miast Niemiec, którym udało się ocalić układ urbanistyczny i zabudowę starego miasta od wojennej pożogi. Nie można przejechać szlakiem rowerowym wzdłuż Nysy nie wjeżdżając przynajmniej na tzw. Dolny Rynek. W odróżnieniu od wielu miast Europy, kamienice stojące wokół historycznego centrum miasta są prawdziwymi, a nie odbudowanymi, świadkami setek lat dziejów miasta. Stary i Nowy Ratusz, Waga Miejska, kamienica “apteczna” czy Schönhof - najstarszy w Niemczech renesansowy dom mieszczański - wszystkie te budowle tworzą klimat miasta, jaki zachwyca nawet filmowców, kręcących na ulicach Görlitz kilka znanych tytułów.

Kamienice przy Dolnym Rynku w Görlitz
Kamienice przy Dolnym Rynku w Görlitz

Dziesięć milionów euro od tajemniczego darczyńcy

Ale szczęście Görlitz polega też na nieprawdopodobnej historii o tajemniczym darczyńcy, który przez 20 lat przekazywał miastu co roku kwotę ponad 500,000 (pół miliona!) euro. Łączną sumę ponad 10 milionów euro zdeponowaną w banku w 1995 roku i wypłacano w równych ratach aż do 2016 roku. Do zarządzania darem powołano specjalną fundację, która zajmowała się wykorzystaniem funduszy. Dwa lata temu mówiono aż o 2/3 kamienic starego miasta wyremontowanych dzięki tajemniczemu funduszowi, a wśród pozostałych prawie 1500 sfinansowanych projektów były m.in. remonty Kościoła Najświętszej Maryi Panny, Świętego Grobu czy Synagogi. Trudno jednak nie zadać sobie pytania, o możliwe źródło pochodzenia takiej fortuny.

Odnowione stare miasto w Görlitz
Odnowione stare miasto w Görlitz

Za Görlitz szlak rowerowy jest jeszcze lepszy

A za Görlitz, za Rothenburgiem, aż do granic Saksonii koło Mużakowa (Bad Muskau) szlak zmienia się na jeszcze lepsze. Kluczy po nadgranicznym terenie, ucieka znad rzeki w las i z powrotem, rzadko odwiedzając bardzo nieliczne tu miejscowości. Prowadzi albo po drogach tylko dla pieszych i rowerzystów, albo szosach z ruchem ograniczonym tylko do mieszkańców, często chowając się do lasu i chroniąc przed upalnym słońcem. Okazji by spoglądać na Nysę z biegnącą jej środkiem granicą jest co niemiara. A o naprawdę zerowym ruchu miejscowych aut na tej trasie niech świadczą jabłka z przydrożnej jabłoni, leżące nieuszkodzone prawie na całej szerokości wąskiej jezdni. Między innymi dzięki temu odcinkowi szlak Odra-Nysa znalazł się w artykule prezentującym najciekawsze trasy rowerowe w Niemczech.

Jabłka na trasie rowerowej Odra-Nysa
Jabłka na trasie rowerowej Odra-Nysa

Najlepsze kasztany podają w wiacie na szlaku

Wzdłuż całej trasy Odra-Nysa znajduje się wiele udogodnień i obiektów wybudowanych dla rowerzystów. Regularnie szlak mija stojące obok ławy, stoły, daszki czy wiaty w przydrożnych miejscach odpoczynku, a czasem nawet bardziej zabudowane schrony. Pytany przez recepcjonistkę o śniadanie podczas noclegu w hotelu w Słubicach odparłem, że nie ma smaczniejszego śniadania niż to moje w trasie, przy szlaku, przygotowywanego w minutę w jednym z takich miejsc. Bo jest w tej wyjazdowej celebracji posiłku coś wyjątkowego, czego brakuje nawet najpyszniejszym posiłkom spożywanym w domowej atmosferze.

Śniadanie w schronie przy trasie
Śniadanie w schronie przy trasie

Tam, gdzie wilki mówią "dobranoc"

Po kilku kilometrach jazdy jednym z tych najatrakcyjniejszych odcinków szlaku, biegnącym wąskim pasem między doliną Nysy a poligonem wojskowym Bundeswehry, zaczynam pierwszy niezwykły wieczór tej wyprawy. Najpierw na środku zaoranego pola zastaję dwa wilki, które widząc mnie zbiegają niespiesznie z pola w moim kierunku - jeden przed, drugi za mną. Udaje mi się zrobić zdjęcie tego drugiego, chociaż przez trwający zmierzch i pośpiech zdjęcie jest marnej jakości. Dzień ma się ku końcowi, więc kilkaset metrów dalej zjeżdżam na nocleg na położoną nad Nysą łąkę.

Jeden z dwóch wilków nad Nysą
Jeden z dwóch wilków nad Nysą

Bóbr, wydry i dzikie gruszki

Po chwili, podczas szukania miejsca na namiot zaskakuję bobra, posilającego się opadłymi owocami dzikiej gruszy, rosnącej nad samą wodą. Gdy po pół godzinie, już po rozłożeniu namiotu i ogarnięciu obozowiska, wracam po cichu z latarką pod gruszę z nadzieją na ponowne spotkanie z bobrem, zamiast niego w świetle rowerowej lampki widzę pływające w wodzie wydry. Najpierw obserwuję, jak jedna z nich rozkosznie drapie plecy o gałąź przewróconej brzozy. A za chwilę inna wychodzi z wody nie dalej niż półtora metra ode mnie i - nic nie robiąc sobie ze świecącego światła jak wiele dzikich zwierząt - w najlepsze zajada leżące na brzegu niewielkie owoce. Po kilku minutach obserwacji nomen omen “rozwydrzonej” bandy wracam do namiotu.

Wydra europejska nad Nysą
Wydra europejska nad Nysą na gruszkach

Wpatrzone we mnie żółte wilcze ślepia

Świecąc przed snem po łące, w wysokich trawach na granicy lasu, kilkadziesiąt metrów ode mnie, dostrzegam dwie pary jasnożółtych oczu wpatrzonych we mnie, należących prawdopodobnie do wcześniej widzianych wilków. Wilki, będące inteligentnymi, ciekawymi zwierzakami, przyszły zapewne obejrzeć niezapowiedzianego gościa w ich rewirze. Zastały nowe kształty, nowe zapachy, dźwięki… Zasypiając pomyślałem, że żaden hotel, za żadne pieniądze, nie zapewni takiej satysfakcji z naturalnego kontaktu z przyrodą. I tego beztroskiego poranka nad wodą w cieniu brzóz i… niemieckiego słupa granicznego.

Poranek nad Nysą
Poranek nad Nysą

Wyjątkowo atrakcyjny Park Mużakowski

W niedalekim Parku Mużakowskim jest zbyt wielu zwiedzających, by zastać tam wilki. Mużakowski geopark swoją ochroną obejmuje polodowcową morenę czołową o długości ponad 40 kilometrów, którą w połowie przecina dolina Nysy. Jako jedyny w Polsce posiada status Światowego Geoparku UNESCO, co wiąże się z obecnością na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Po II wojnie światowej został podzielony polsko-niemiecką granicą, jednak dzięki wejściu Polski do Unii Europejskiej ponownie stał się jednym obszarem, któremu na pewno warto poświęcić rowerowy weekend i przejechać jeden z kilku przygotowanych szlaków. Choćby ten wykorzystujący dawny kolejowy most między Łęknicą a Bad Muskau, pełniący dziś pieszo-rowerową funkcję.

Nowy most rowerowy między Bad Muskau a Łęknicą
Nowy most rowerowy między Bad Muskau a Łęknicą

Jednym z tych najbardziej popularnych miejsc w Parku Mużakowskim jest na pewno malowniczy Diabelski Most w Parku Rododendronów w Kromlau, który jednak nie leży bezpośrednio przy szlaku Odra-Nysa. Szlak za to przebiega pod centralnym punktem Parku, którym jest - moim zdaniem - nieco… pokraczny z powodu swojej asymetrii i detali architektonicznych neorenesansowy zamek w Bad Muskau. Tuż za nim rozciąga się ogromny park angielski, największy tego typu park w Polsce. Niezwykłe wartości krajobrazowe geoparku mużakowskiego wzbogaca antropogeniczne pojezierze, które powstało po dawnych zakładach górniczych, w zalanych dziś wodą wyrobiskach i zbiornikach kopalnianych. Kolorowe jeziorka mienią się ferią barw powodowaną przez zróżnicowane składniki chemiczne wydobywanych tu surowców naturalnych, które lodowiec przemieścił i umieścił blisko powierzchni wraz z powstaniem mużakowskiej moreny. To na pewno miejsce na więcej, niż tylko krótki postój w kilkudniowej wyprawie.

Zamek w Bad Muskau
Zamek w Bad Muskau

Wciąż wschodnioeuropejski bazar w Łęknicy

Swoistą atrakcją leżącą na terenie Parku Mużakowskiego, choć zupełnie pozbawioną malowniczych walorów naturalnych i przyrodniczych, jest… targowisko w Łęknicy. Każdego dnia przez most na Nysie wędrują na tanie zakupy Niemcy, przy okazji korzystając z wielu oferowanych tu usług. Od pieczywa po wiklinowe kosze, od papierosów po “góralskie” kapcie, od wędlin po ogrodowe figury, od restauracji po fryzjera. Niestety, wszystko w atmosferze mało wyszukanego wschodnioeuropejskiego bazaru, gdzie na palcach jednej ręki można policzyć zadbane stoiska. Trochę przykro było mi myśleć, że taki stan utrwala marne stereotypy na polski temat.

Targowisko w Łęknicy
Targowisko w Łęknicy

Podzielone rzeką polsko-niemieckie miasta

Przykro było też obserwować w prawie wszystkich miastach położonych nad Nysą i Odrą konsekwencje tragicznego, wojennego rozdziału historii tych ziem. Zgorzelec z Görlitz, Łęknica z Bad Muskau, Gubin z Guben, czy Słubice z Frankfurtem - wszystkie były przed wojną jednym, świetnie funkcjonującym po obydwóch stronach rzeki organizmem. Konferencje w Jałcie i Poczdamie przedzieliły je bezduszną, żelazną kurtyną, zatrzymały trwające lata procesy i rzuciły wyzwanie przetrwania w nowej, zimnowojennej rzeczywistości. Po kilkudziesięciu latach można ocenić, że niemieckie miasta poradziły sobie z nim znacznie lepiej.

Panorama Zgorzelca nad Nysą
Panorama Zgorzelca nad Nysą

Przyjazna przestrzeń to pojęcie nieznane

Za to po polskiej stronie i Nysy, i Odry można odnieść wrażenie, że czas płynie inaczej, coś chrzęści w trybach, zacina się, a przyjazna przestrzeń publiczna to często pojęcie nieznane. Podziały podkreślają wciąż ogromne różnice ekonomiczne pomiędzy obydwoma krajami, stawiając Polskę przede wszystkim w pozycji dostarczyciela taniej siły roboczej i używek. Ruiny kościoła farnego w Gubinie zamiast być pouczającym pomnikiem wojny, dla mnie były jak smutny symbol polskiej bylejakości. Wokół zniszczony bruk, dziurawe chodniki, krzywe krawężniki i towarzystwo z flaszką na ławeczce pod odnowionym ratuszem. Należy więc tylko chwalić wszelkie inicjatywy dążące do integracji mieszkańców, do wyrównywania szans, do powrotu do dawnej harmonii i wzajemnego wspierania się, a nie tylko służenia jednej stronie przez drugą.

Ruiny fary i odnowiony ratusz w Gubinie
Ruiny fary i odnowiony ratusz w Gubinie

Nowoczesne miasto wywiezione do Warszawy

Jeszcze jednym miastem nad Nysą, tragicznie podzielonym przez wojnę, jest Forst. Dzisiejszą polską część Forst - nazywaną w różnych okresach Berge, Barścią, Barszczem lub Zasiekami - spotkał jednak los zupełnie inny od miast opisanych wcześniej. Mimo bardzo niewielkich zniszczeń ta część miasta została właściwie w całości rozebrana na polecenie powojennych władz województwa zielonogórskiego. Miliony cegieł z wybudowanych przez Niemców zaledwie dwadzieścia lat wcześniej nowoczesnych budynków posłużyły do odbudowy miast Wielkopolski i - jak mówią lokalne legendy - warszawskiej Starówki. Ruiny Długiego Mostu nad Nysą, prowadzącego z obudowanego, niemieckiego miasta w dziki las po polskiej stronie, są dziś bardzo wymowną pamiątką po dawnym kształcie tego miasta Łużyc. Bez trudu w niewielkim placyku na końcu mostu można dostrzec ślady po gwiaździście rozchodzących się ulicach i stojące wciąż uliczne latarnie nad zarośniętymi dzisiaj, brukowanymi ulicami. Aż trudno uwierzyć w porównanie historycznych zdjęć Forst z dzisiejszymi widokami, jakie przygotowała Patrycja.

Długi Most w Forst prowadzący na polską stronę
Długi Most w Forst prowadzący na polską stronę

Rowerowe trasy przyjaznej Brandenburgii

Forst to już teren Brandenburgii i jej rowerowych tras. Do Chociebuża (Cottbus) i położonego niedaleko popularnego Spreewaldu jest zaledwie około 30-40 kilometrów. Przez tamte okolice przebiega także liczący 1111 kilometrów szlak rowerowy Tour Brandenburg, z którego dumna jest Brandenburgia, a którym mieliśmy przyjemność podróżować rok wcześniej. Tylko na moment biało-czerwone znaki Tour Brandenburg z orłem askańskim biegną równolegle z trójkątem Oder-Neisse Radweg, ale za to dzieje się to w miejscu bardzo charakterystycznym - wzdłuż wysuniętego najbardziej na zachód fragmentu polskiego terytorium: zakola Odry pod Cedynią. Nieco wcześniej szlak Odra-Nysa spotyka inny świetny szlak rowerowy naszych sąsiadów - Oder-Spree-Tour, czyli szlak Odra-Sprewa.

Szlak rowerowy Odra-Nysa
Szlak rowerowy Odra-Nysa

Brandenburgia na swoim terytorium zupełnie zmienia podejście do prowadzenia trasy Odra-Nysa. Na ogromnej większości wykorzystuje wały przeciwpowodziowe Odry, kładąc na ich koronie wąski dywanik asfaltu. I podobnie jak dzieje się to nad Łabą - często wąskiej trasie u góry towarzyszy droga “techniczna” u dołu, do której dostęp mają przeważnie wyłącznie rowerzyści, okoliczni mieszkańcy i miejscowi rolnicy, a na której można “schować się” w przypadku nieprzychylnego wiatru. Przy okazji - na moich oczach niemiecka policja ukarała mandatami grupę czterech osób, które wjechały na te drogi na skuterach.

Droga rowerowa Odry, niżej droga techniczna
Droga rowerowa Odry, niżej droga techniczna

Śniadanie na kamiennej grobli nad Odrą

Odra, do której Nysa Łużycka wpływa mniej więcej w połowie dystansu, zmienia zupełnie krajobraz rowerowej podróży. Z kameralnych, często śródleśnych klimatów nad stosunkowo wąską Nysą wyjeżdżamy w szeroką Dolinę Dolnej Odry. Charakterystycznym miejscem na trasie, w które warto zajrzeć przejeżdżając obok zamkniętego szlabanu na nadrzecznej promenadzie we wsi Ratzdorf, jest kamienna grobla położona przy samym ujściu Nysy do Odry. Świetne miejsce na śniadanie! Później rzeka przez większość czasu jest otoczona przez tereny zalewowe, które sięgają aż do wałów przeciwpowodziowych z biegnącą po nich drogą rowerową. Wiele z terenów położonych wokół Odry to obszary chronione, zarówno po polskiej, jak i po niemieckiej stronie. Tymi najbardziej znanymi są polski Park Narodowy Ujście Warty (ujście do Odry, naturalnie) z ciekawą Rzeczypospolitą Ptasią i niemiecki Park Narodowy Dolnej Odry. Obydwa najlepiej odwiedzić wczesną wiosną podczas okresu największych ptasich migracji.

Śniadanie nad Odrą
Śniadanie nad Odrą - paszteciki vs. hummus

Rykowisko - najpiękniejsze leśne słuchowisko

Kolejną noc w namiocie na łonie natury spędziłem tuż koło charakterystycznego mostu koło wsi Siekierki. Okazała się jeszcze bardziej niezwykła od pierwszej, gdyż mimo stosunkowo wczesnej pory roku, na drugim brzegu trwało… rykowisko! Od godziny 22, kiedy przy świetle Księżyca zacząłem rozkładać namiot, aż do 6 rano, kiedy kończyłem poranne zdjęcia, po polskiej stronie Odry regularnie co kilkanaście-kilkadziesiąt sekund rozlegały się ryki jeleni. Niektóre niższe, inne wyższe tonem, krótsze i dłuższe, rzadsze i częstsze - każdy oznaczał inny wiek byka, jego status w chmarze i inne intencje uczestników jelenich godów. To chyba najbardziej niezwykłe leśne słuchowisko jakie można sobie wymarzyć. Wspaniałe w odbiorze także rano, gdy Słońce dołożyło swoje kolorowe tło i układającą się pasami delikatną mgiełkę nad powierzchnią wody.

Wschód Słońca przy moście w Siekierkach
Wschód Słońca przy moście w Siekierkach

Ostoja zwierzyny w Rozlewisku Kostrzyneckim

Obszar, na wysokości którego nocowałem, to Rozlewisko Kostrzyneckie - prawie kilometrowej szerokości i kilkunastokilometrowej długości pas podmokłych, bagiennych terenów, który jeszcze w latach 80-tych był pastwiskiem miejscowego PGR. Zarośnięty, oddany przyrodzie zmienił się w ostoję zwierzyny. Obecnie na lęgi przylatuje tu około stu gatunków ptaków. Byki, które słyszałem w nocy, mogły przebywać zarówno na obszarze Rozlewiska, jak i w sąsiadujących z nim lasach - świetnie niosące się nad rzeką nocą odgłosy mogły pochodzić od jeleni oddalonych nawet o kilka kilometrów. Z identyfikacją miejsca z którego pochodziły dźwięki nie byłoby problemu, gdyby słuchać rykowiska z mostu w Siekierkach, który traktowany jest często jako platforma widokowa. Niestety, od niemieckiej strony most jest zamknięty.

Rozlewisko Kostrzyneckie nad Odrą
Rozlewisko Kostrzyneckie nad Odrą

Rowerowy most kolejowy w Siekierkach

Most w Siekierkach jest kolejnym niezwykłym miejscem na drodze rowerowej nad Odrą. Od końca XIX wieku do końca II wojny światowej istniały w tym miejscu dwie przeprawy - drogowa i kolejowa, które zostały zniszczone w 1945 roku przez Niemców, chcących zwolnić marsz Rosjan na zachód. Nową konstrukcję wybudowano w 1954 roku, jednak nigdy nie przejechał po niej zwykły pociąg pasażerski - nowy most miał służyć wyłącznie zimnowojennym celom: szybkiemu przemieszczeniu wojskowych transportów kolejowych na Zachód. I podobno przejeżdżały nim także pociągowe salonki z komunistycznymi dygnitarzami. W 2022 roku ukończony został generalny remont mostu, a nad polską częścią pojawiła się nowa platforma widokowa. Teraz, dzięki przeprawie w Siekierkach, łączącej polskie szlaki rowerowe z niemieckimi, można wybrać się w doskonałą kilkudniową wycieczkę między Berlinem a Szczecinem, a pomoże w tym między innymi Trasa Pojezierzy Zachodnich, która swój początek ma właśnie na siekierkowskim moście.

Wkrótce rowerowy most w Siekierkach
Jeszcze kolejowy, wkrótce rowerowy most w Siekierkach

Nowe szlaki rowerowe na Pomorzu Zachodnim

Budowane po drugiej stronie Odry nowe szlaki rowerowe Pomorza Zachodniego staną się na pewno wygodnym sposobem dotarcia na trasę rowerową nad Odrą, ale jednocześnie mogą być sposobem na łączoną rowerową wędrówkę po polsko-niemieckim pograniczu. Jednym z nowych szlaków Pomorza Zachodniego jest fragment Blue Velo - planowanego polskiego odpowiednika niemieckiego szlaku wzdłuż Odry i Nysy Łużyckiej. Już dzisiaj po dawnej linii kolejowej od mostu w Siekierkach do Trzcińska-Zdroju prowadzi nowa droga rowerowa Trasy Pojezierzy Zachodnich, która wkrótce przetnie całe województwo zachodniopomorskie i dotrze aż do Szczecinka. Nowe zachodniopomorskie szlaki łączą się ze szlakiem Odra-Nysa też koło Kostrzyna nad Odrą i Gryfina, a także w Gozdowicach, gdzie w sezonie kursuje prom łączący brzegi Odry.

Turyści rowerowi na szlaku Odra-Nysa
Turyści rowerowi na szlaku Odra-Nysa

Ruiny elektrowni ze śladami rosyjskich pocisków

A jeszcze jednym przemysłowym obiektem na trasie, które ma swoje militarne konotacje, jest ruina elektrowni w Vogelsang. Położona jeszcze przed Frankfurtem tuż przy drodze rowerowej robi spore wrażenie strasząc ponurym klimatem i wciąż widocznymi śladami po wojennym ostrzale sprzed ponad 70 lat. Jest częścią nazistowskiego projektu budowy serii identycznych, zbudowanych z tych samych podzespołów, lekkich obiektów, które miały sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu III Rzeszy na energię elektryczną. Planowaną liczbę 15 elektrowni zredukowano najpierw do 8, a potem do 5, z których dwie budowano także w Jaworznie i Będzinie. Elektrowni w Vogelsang nie zdołano uruchomić przed nadejściem Rosjan w lutym 1945 roku, a ci szybko wywieźli z niej wszystkie urządzenia. Konstrukcja obiektu nie została wysadzona w powietrze gdyż obawiano się, że wybuch może uszkodzić rzeczne wały. I w tym stanie elektrownia stała aż do 1998 roku, gdy w końcu Unia Europejska przyznała Niemcom fundusze na ostateczną rozbiórkę ruiny obiektu. Ale wtedy pojawili się ekolodzy, którzy prace rozbiórkowe zatrzymali, powołując się na obecność rzadkich gatunków fauny w obiekcie i... elektrownia stoi nadal.

Ruiny elektrowni w Vogelsang
Ruiny elektrowni w Vogelsang

Próbka koloru z nadodrzańskiej trzciny

Tym razem na rowerową wyprawę zabrałem ze sobą namiot - zależało mi na przejechaniu trasy możliwie sprawnie i nie chciałem być uzależniony od wcześniej rezerwowanych noclegów pod dachem. Pod namiotem śpimy ostatnio coraz rzadziej, podczas gdy sprawia mi to coraz większą satysfakcję. Wydarzenia z dwóch nocy przespanych “na dziko” - widziane wilki, bóbr, wydry, jelenie - wow! - są tylko zachętą do powrotu do dawnych tradycji. W końcu na agroturystykę i hotel zawsze będzie w życiu czas, a piękną przyrodą i własnym zdrowiem należy się cieszyć, póki jeszcze są… W dodatku nowy tromvik od Fjorda Nansena nie tylko cieszy niewielką wagą (poniżej 2 kilogramów), wyjątkowo obszerną konstrukcją wewnątrz, ale i świetnie pasuje do nadrzecznych terenów. Gdy patrzę na zdjęcie wyżej myślę, że producent chyba pobrał próbkę koloru z nadodrzańskiej trzciny do produkcji tropiku.

Namiot Tromvik firmy Fjord Nansen
Namiot Tromvik firmy Fjord Nansen

Rozgrzewająca gulaszowa na szybkie śniadanie

Współpraca z firmą Profi, bedącą producentem gotowych dań, pozwoliła mi być niezależnym także od punktów gastronomicznych. Mogłem nie tylko cieszyć się śniadaniami “z widokiem”, ale także przyrządzać sobie szybkie popołudniowe posiłki z kilku zabranych ze sobą, gotowych (wystarczy podgrzać) zup Profi. A najsympatyczniej i tak wspominam gulaszową od Profi jedzoną na śniadanie, gdy w pozostawionym poza namiotem pieczywie odkryłem desant mrówek. Przy okazji rozgrzałem się po chłodnym, fotograficznym poranku nad Odrą. I jeszcze dodam - tak, to reklama, ale szczera - że Profi do produkcji swoich zup nie używa barwników, glutaminianu sodowego czy konserwantów, a wybierać można z kilkunastu różnych smaków.

Zupa gulaszowa od Profi na śniadanie
Zupa gulaszowa od Profi na śniadanie

W Polsce wciąż robimy wielkie oczy

I… tylko przykro może być Polakowi - teraz i wielokrotnie na trasie, że te wszystkie zachwyty i rekomendacje odnoszą się do szlaku rowerowego położonego po niemieckiej stronie naszych pięknych rzek. Że wycieczka rowerowa po trasie tej jakości jest czymś zupełnie normalnym dla Niemca, a w Polsce wciąż robimy wielkie oczy. Że jadąc rowerem po trasie Odra-Nysa zachwycamy się organizacją i wykonaniem, a nasza kochana Polska z drugiej strony Nysy i Odry to przeważnie zapomniana dzicz, którą nigdy nikt w ten sposób się nie zainteresował. A przecież to ta sama rzeka, ten sam kierunek, takie samy mamy wały przeciwpowodziowe, jeździmy tymi samymi rowerami i mamy te same potrzeby rekreacji. Przepiękny Dolny Śląsk powinien być jak Saksonia. Lubuskie - z zielonymi płucami Polski - jak Brandenburgia. I tylko Pomorze Zachodnie - w Polsce jako drugie po Małopolsce - niedługo wyłoży mocne, rowerowe karty na stół. Tymczasem od obietnicy wybudowania 5 tysięcy kilometrów dróg rowerowych złożonej przez Mateusza Morawieckiego minęło już sześć lat i... nie powstał ani jeden kilometr drogi rowerowej wybudowany z tej okazji.

Dawny kolejowy most w Siekierkach
Dawny kolejowy most w Siekierkach

Tak powinno wyglądać polskie Green Velo

Tak wysokiej jakości trasa jest idealną propozycją dla początkujących sakwiarzy, dla rowerowych rodzin z dziećmi, jak i dla osób starszych, czy nawet - co na własne oczy widziałem w okolicach Schwedt - dla osób na elektrycznych wózkach inwalidzkich. Co ciekawe i dla mnie zaskakujące, ogólna jakość dróg i wysoki udział tych tylko rowerowych lub z ograniczonym ruchem był - tak mi się dzisiaj mocno wydaje - większy niż na jakiejkolwiek innej naszej niemieckiej trasie. Nawet nasza majowa Frankonia nie zostawiła we mnie tak dobrego wrażenia. A sposób poprowadzenia i organizacji trasy w Saksonii - leśnymi i nadrzecznymi drogami z ograniczonym ruchem - powinien według mnie służyć za przykład bardzo dobrej organizacji szlaku rowerowego. Na przykład naszego szlaku Green Velo we wschodniej Polsce - bo wschodnie Niemcy nad Nysą to okolica bardzo podobna geograficznie do naszej wschodniej Polski gdzieś nad Bugiem czy Sanem, podczas gdy sposób podróżowania rowerem po obydwu trasach to jednak dwa różne światy.

* * *

Szlak Odra-Nysa znajdziecie również na blogu Rowerowe Porady.